Ostatnio obejrzeliśmy kilka horrorów, które nas zachwyciły albo co najmniej podobały sie nam bardzo, a o dziwo ominął nas szum w okół nich. Znaczyć to musi, że szumu nie było, bo nadstawiany swoje uszy bardzo żeby wiedzieć co w horrorowej trawie piszczy. A zatem, żebyście nie scrollowali streamingów bez sensu i nie byli zdani na algorytmy, które trafiają tak, jak my do domu w drodze z kawalerskiego, polecamy fajne horrorki.
Bloody Hell
Z wszystkich filmów z tego zestawienia, do Bloody Hell najbardziej chyba pasuje powiedzenie „Cicha woda brzegi rwie”. Oceniając po samym pomyśle na główną oś fabularną, można dojść do wniosku, że obraz ten to twór nijaki, albo co najwyżej przeciętny (kolejna historia o konfrontacji z szaloną rodzinką kanibali). Tyle tylko, że wraz z tą pozornie wyświechtaną historią, dostajemy tak cudownie wymyślonego, napisanego i zagranego bohatera, że seans staje się mega przednią zabawą. To tak jakby do horroru wrzucić Johna McCleana. Tylko z ciekawszą i błyskotliwie opowiedzianą przeszłością oraz głębszą, zabawniejszą i oryginalniejszą osobowością. Od czasu wyczynów Asha w Evil Dead chyba nikomu tak nie kibicowałem! Do tego ten komedio horror nie bazuje na prostych wygłupach, komizm jest dyskretny i bardziej wysublimowany. Śmiać się do rozpuku nie będziecie, ale „wewnętrzny banan” przez cały seans gwarantowany. Totalnie „feel good survival horror movie”
Gdzie obejrzeć: vider.info
Mroczne Wody (Temnye vody/Dark waters)
Do tego filmu z kolei najbardziej pasuje fraza, którą zresztą to dzieło było reklamowane gdzieś w Internecie, mianowicie „najlepszy horror, o którym nie słyszałeś”. Faktycznie na obraz ten trafiłem przypadkiem, nic wcześniej o nim nie wiedziawszy i nie usłyszawszy i faktycznie jest to horror bliski doskonałości. Ma przede wszystkim wciągającą fabułę będącą inteligentną mieszkanką różnych motywów grozy (wątki okultystyczne, religijne, mordercze zakonnice, mroczna tajemnica z przeszłości, zakazane księgi i mitologia Lovecrafta), która to fabuła zwieńczona jest fantastycznym finałem. Do tego oferuje atmosferę tak mroczną i gęstą, że głowa mała. A jakby i tego mało plastycznie, muzycznie i dźwiękowo jest to arcydzieło sztuki horrorowej. Prawdziwy ukryty klejnot kina grozy.
Gdzie obejrzeć: no właśnie nie wiemy. My chyba obejrzeliśmy na youtubie bo kiedyś był, ale już chyba nie ma
Empty Man
Jeśli mielibyśmy podsumować ten film jednym zdaniem, to napisalibyśmy „jedna z najlepiej odrobionych prac domowych w horrorze”.
Pisząc o „najlepiej odrobionej pracy domowej” mamy na myśli to, że twórcy idą tu tropami znanymi z wielu innych horrorów i, o ile to czasem źle robi niektórym, to tu jest wręcz przeciwnie. Ten film zadaje kłam starej prawdzie o trzech grzybach w barszczu. Mamy tu więc i coś jakby creepy paste/urban legend, potem śledztwo i klimat z rodzaju trhillera mystery, potem jakby devil/occult, a końcu entourage mocno Lovecraftowski. Reżyser posiłkuje się powyższymi źródłami, w zasadzie jedynie na zasadzie subtelnej inspiracji i ostatecznie udaje mu się złożyć z nich spójną, ciekawą i oryginalną historię. Zaczyna się ona bardzo intrygującym, tajemniczym prologiem (odważnie wydłużonym do granic samodzielnej historii), aby następnie pójść w kierunku kryminału, w którym główny bohater (skądinąd też ciekawy), coraz bardziej odkrywa wątki paranormalne, aby w końcu poprzez coraz bardziej rozwijane aspekty okultystyczno-filozoficzne, zakończyć mocnym twistem osadzonym już finalnie w entourage i świecie dość lovecraftowskim. Cała historia jest bardzo wciągająca, no i cóż, przerażająca.
Wszystko to jest zbudowane w naszym ulubionym stylu slow pace, bez zbędnych jumpscarów, za to na podstawie mocno budowanych ciężkich, mrocznych klimatów, którym służą rewelacyjne duszne, przerażające kadry. Całość tworzy kąsek smakowity jak kuchnia Homera.
Gdzie obejrzeć: CDA, chilli.com, player.pl, vod.pl
Scare Me
Ten film potwierdza arystotelesowską prawdę, że nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa. Nieczęsto mam tak, że nie umiem czegoś napisać na temat filmu, który obejrzałem. Jest to o tyle dziwne, że jak wiadomo (albo i nie) zasadniczo to z gadki żyję, a moje błyskotliwe recenzje były propsowane przez wielkie nazwiska polskiego showbizu (no dobra, jedna i przez jedno, ale i tak se każę wyryć na nagrobku). Ale czasem się zdarza i ma to miejsce najczęściej wtedy, gdy dana produkcja jest dotknięta palcem geniuszu. Tak jest ze Scare me. Jest film podobny zupełne do niczego. Oparty na kaskaderskim pomyśle, w którym nie ma żadnych cgi, efektów specjalnych, jump scareów, krwi, potworów, czy czegokolwiek podobnego. Całość to tylko dwie (potem trzy) osoby opowiadające sobie straszne historie. Pytacie jak to może straszyć albo w ogóle wywoływać jakieś szczególne emocje? A to odpowiem bo to proste jest. Potrzeba tylko błyskotliwych tekstów, inteligentnego, przewrotnego scenariusza zawierającego „pod skórą” więcej niż się spodziewacie oraz koncertowego aktorstwa. Rozwijając to ostatnie i trzymając się metafory muzycznej, to koncertowość aktorstwa trzech bohaterów, to jest. Deep Purple w Japonii, Pink Floyd w Pompejach i Nirvana w MTV Unplugged.. Shudder, aleś ty mi zaimponował w tej chwili!!!
Gdzie obejrzeć: CDA, Shudder
Slaxx
To z kolei film, do którego najbardziej pasuje powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce”.. Film opowiada o morderczych jeansach, które po kolei wykańczają kolejnych pracowników pewnej firmy odzieżowej, która aktualnie szykuje się do ogłoszenia z pompą nowego produktu. Wydaje się, że trudno wymyślić cos głupszego, a tu okazuje się, że Slaxx:
– ma niegłupie, aktualne i celne przesłanie. Choć może nieco łopatologiczne, ale to i tak o wiele więcej niż często ogląda się we współczesnych horrorach
– jest zrobiony „z jajem” i naprawdę z dużą dozą inwencji
– oraz jest pięknym wykorzystaniem motywów slasherowych ukazanych w krzywym zwierciadle i oparach absurdu, co jest z jednej strony trochę hołdem dla gatunku, ale też trochę nabijaniem się z jego schematów.
Zdecydowanie widać, że twórcy wiedzieli co robią.
Gdzie obejrzeć: CDA
Dzień bestii (Dia de la bestia)
Ten film z kolei dobitnie pokazuje, że jedną z najbardziej istotnych (o ile nie najważniejszą) rzeczą w dziele sztuki jest oryginalność. Nie widzieliśmy co prawda innych dzieł twórcy „Dnia bestii”, ale już po tym jednym seansie jesteśmy przekonani, że tworzy on kino wybitnie autorskie.
„Dia de la bestia” jest wyjątkową mieszanką mrocznego, apokaliptycznego horroru o przyjściu szatana i niezwykle zabawnej i pomysłowej czarnej komedii. Oba te składniki są wymieszane tak płynnie i tak subtelnie, że otrzymujemy taką ich harmonię i synergię, jakiej nigdy byśmy się nie spodziewali.
Bohaterowie opowieści są także niezwykli: mamy tu fajtłapowatego księdza, który by powstrzymać złego nie zawaha się nawet sprzeniewierzyć swojemu powołaniu, fana muzyki black metalowej i znawcę bluźnierczych rytuałów w jednym oraz samozwańczego specjalistę od okultyzmu, a tak naprawdę szarlatana prowadzącego telewizyjne show o zjawiskach nadprzyrodzonych. No powiedzcie? Czy to nie niezwykłe trio?
I jak myślicie? Jaki może być film z takimi bohaterami? Odpowiedź jest prosta. Cudowny.
Gdzie obejrzeć: CDA
Szczęśliwe chwile (Happy Times)
No to jest z kolei doskonały przykład na prawdziwość wielu prawd życiowych, takich jak: „rodziny się nie wybiera”, z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach” a nawet „młodzi chcą czegoś innego od tego co chcieliby starsi”. Przy tym obraz oferuje chyba najlepszy możliwy przepis na „czarną komedię” czyli spotkanie rodzinne wymykające się z pod kontroli. Tyle tylko, że w przeciwieństwie do innych dzieł tego typu („Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” czy „Rzeź”), „Szczęśliwe chwile” podkręcają rodziną dramę do potęgi n-tej przez co, gdy zwykle w takich okolicznościach przyrody, bohaterowie poprzestają na masakrze werbalnej, to w „Happy Times” uczestnicy imprezy postanawiają podążyć za kultową maksymą z „Resju” czyli „przejdźmy od słów do czynów”. I uwierzcie, to o się dzieje na ekranie to rzeźnia w iście tarantinowskim stylu. Dużo krwi a jeszcze więcej zabawy. Najlepsze w tym filmie jest jednak coś innego. Jest on produkcji izraelskiej a jego twórcy śmiało i bezwstydnie naśmiewają się z nie tylko z stereotypów dotyczących ich nacji, ale także z własnych tradycji (w tym religijnych) czy poglądów społecznych. Ta bezpretensjonalna i odważna mieszkanka oferuje ogromną porcję radochy.
Gdzie objejrzeć: HBO GO, ipla, CDA
Psycho Goreman
Ten film też pokazuje jedną prawdę na temat sztuki, mianowicie taką, że kicz również może nią być a kicz świadomy i kontrolowany jest nią na pewno. Psycho Goreman to dzieło biorące najbardziej crinngowe motywy z popkultury lat 90tych (które uwielbialiśmy, ale nigdy do nich się nie przyznamy)i wydobywające na światło dzienne cały ich nieoczywisty urok. Mamy tu więc oklepaną fabułę o źle z kosmosu, gumowe stroje, przegięty design postaci, wkurzające dzieciaki, tanie efekty specjalnie, mnóstwo krwi a nawet grę w „zbijaka”. Nostalgiczna zabawa to jedno, ale film jednocześnie nabija się z zachowawczej poprawności kina od lat 2000 wzwyż a także daje nam głównego bohatera tak zabawnego i rzucającego takimi tekstami, że śmiech do rozpuku raczej gwarantowany.
Gdzie obejrzeć: youtube, shudder
Reinkarnacja
Obejrzawszy ten film, co raz bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że wszędzie dobrze, ale w Azji najlepiej. Reinkarnacja ma wszystko to, za co lubimy azjatyckie kino grozy. Ciężki klimat, nawiedzenie wyrosłe na dramatycznej historii z przeszłości, upiorne dziewczynki i nieoczywistą zakończenie, w którym wszystko okazuje się inaczej, niż się mogło wydawać na początku. No i przede wszystkim straszy. Spokojnie możemy go zaliczyć do tego nurtu najbardziej głośnych azjatyckich horrorów, jak np. Ring, Dark Water, czy Klątwa. Wydaje się, że nie był, aż tak głośny tylko z jednego powodu, które dla nas jest akurat dodatkową zaletą. Nie jest to czyste, klasyczne ghost story, jakiego widzowie niesiedzący głębiej w japońskim kinie grozy się spodziewają. Mamy tu motywy z seryjnymi zabójstwami, opętanie czegoś więcej niż osoby/domu/lalki i pewny aspekt grozy fantastycznej spod znaku jakby dwóch planów czasowych. Wszystko jest jednocześnie w najlepszych tradycjach gatunku, a przy tym odpowiednio świeże.
Gdzie obejrzeć: CDA
Ostatni horror (Last horror movie)
To film, który dobitnie pokazuje, że najbardziej przerażającym potworem jest człowiek. Jest to też zresztą dzieło na wskroś wyjątkowe, bowiem opiera się całkowicie na aktorstwie jednego człowieka. Obraz imituje odnaleziony videoblog seryjnego mordercy. Pomysł jest genialny w swojej prostocie a aktor odtwarzający główną rolę, jak to się mówi, „dostarcza”. I film też dostarcza. Dostarcza najprawdziwszej grozy. Nie takiej typu jumpscare, po którym podskoczysz w fotelu i za chwilę zapomnisz, ale takiej autentycznej, przeszywającej, na początku wzbudzającej niepokój, a później zapewniającej kilka bezsennych nocy. „Ostatni horror” przypomina inny mega przerażający film, mianowicie „Poughkeepske tapes”, ale o ile o tym drugim pewnie każdy słyszał, ten pierwszy jest względnie nie znany. A działa podobnie. Jest surowy, mroczny, chory, makabryczny. I „wchodzi pod skórę”. Po obejrzeniu nie możemy odpędzić się od myśli, że tacy faceci „podobni zupełnie do nikogo” mijają nas codziennie. A ten, którego oglądamy na ekranie nagrał videobloga specjalnie dla swej kolejnej ofiary. A teraz mówi do nas….
„Last horror movie” to autentycznie jedno z najbardziej przerażających dzieł, z jakimi mięliśmy do czynienia w jakimkolwiek medium.
Gdzie obejrzeć: youtube
Wyróżniena bonusowe
Nieśmiertelni (Malefique)- świetny przykład na prawdziwość tezy, że w filmie liczą się trzy rzeczy: scenariusz, scenariusz i scenariusz. Świetny a szerzej nieznany klimatyczny horror minimalistyczny produkcji francuskiej opowiadający o grupie więźniów próbujących okiełznać starożytną magię (CDA)
Ostatni Serb w Chorwacji– film udowadniający prawdziwość tak bardzo nie mających nic wspólnego ze sobą a powszechnie znanych twierdzeń jak „Gdyby Bałkany nie istniały, trzeba było by je wymyślić” i „Alkohol jest dobry na wszystko”. Arcy cudowna komedia o apokalipsie zombie, która od innych filmów z podobną fabułą rożni się tym, że jest wzbogacona o przezabawne tło społeczno etniczne oraz tym, że ma bardzo oryginalnych, pomysłowych i (a jakże!) mega śmiesznych bohaterów. (CDA)
Boys from County Hell– po tym filmie przekonałem się, że faktycznie humor to praktycznie jedyna rzecz, którą brytyjczycy traktują całkiem serio. I wiecie co może powstać z mieszanki wyspiarskiego humoru (tu: irlandzkiego), kina wampirycznego, szczypty gore i dramatu oraz pełnokrwistych postaci? Kino niesztampowe, które przykuwa do ekranu i zapewnia całą gamę emocji od pierwszej do ostatniej minuty. (CDA)
Ruin Me– świetny przykład filmu, o którym można powiedzieć, że jest zakręcony ja świński ogon (oczywiście w realiach gatunku). Niby to typowe kino spod znaku Mordercza Gra, ale najpierw cię robi w jajo, a potem robi w jajo to jajo, które z ciebie zrobił. A dodatkowo przy tym do końca potrafi utrzymać napięcie, także bardzo pozytywne zaskoczenie bo zazwyczaj od filmów o Morderczych Grach, nie spodziewam się wiele. (CDA)
Goro M/Goro A