Zwykle zanim obejrzę jakiś horror długo rozważam opcje do wyboru. Ten patent wystepuje w dwóch wariantach: albo się zastanawiam co chciałbym obejrzeć (konkretny tytuł lub klimat) albo scrolluje, scrolluje, aż wpadnie mi w oko coś co mnie zaciekawi.
Natomiast ze Zwierzem było inaczej. Był to tak zwany “film pierwszy z brzegu”. No i cieszę się, że na niego trafiłem.
Zwierz opowiada o śledztwie w sprawie brutalnego morderstwa, które na początku wydaje się, że morderstwem nie jest. Ślady wskazują, że rodzina, w sprawie śmierci której toczy się śledztwo została zabita przez jakieś dzikie zwierzę. Policja jednak potrzebuje pilnie sukcesu i oskarża pierwszą osobę, która jej wpadnie w ręce. A jest to dziwak, który od niedawna mieszkał w pobliżu miejsca domniemanej zbrodni, a zatem nadaje się idealnie. W jego winę nie wierzy natomiast jego adwokatka, która z całych sił stara się udowodnić, że zwykły człowiek nie jest w stanie dokonać tak brutalnej zbrodni. Ale czy oskarżony Talan Gwynek jest zwykłym człowiekiem. Policja jak i prawniczka zaczynają zadawać sobie pytanie i w końcu podejmują próbę odpowiedzenia na nie w drodze pewnego eksperymentu procesowego.
Zwierz jest tym ciekawym typem filmu, który w miarę możliwości osadza motyw z horrorów w świecie możliwe najbardziej realistycznym. Wiecie, coś takiego jak Nolan zrobił z Batmanem. Z horrorów idących tym tropem przychodzi mi po pierwsze na myśl Sorgenfri. To taki horror o zombie, w którym jest pokazane, że jak się kiedyś zacznie taka apokalipsa zombie, to nikt z nas nie będzie na początku nic wiedział bo nas wszystkich rząd najpierw podda przymusowej kwarantannie (ring any bells anyone?). Albo Afflicted- o powolnym odkrywaniu tego, że się ktoś przemienia w wampira.
Kto czyta naszego bloga już wie, że oba filmy oceniliśmy wysoko.
Jest to chyba ciekawy pomysł na horror, niespecjalnie jeszcze wyeksploatowany. Taki pomysł na prowadzenie narracji oceniam wysoko. Gdy jest wykorzystany dobrze stanowi bardzo mocny fundament dobrego horroru.
Zwierz idzie tym tropem i robi to dobrze.
Uwaga mogą być spoliery.
Film jest podzielony kompozycyjnie na dwie części. Pierwsza to w zasadzie kryminał, w którym nie ujawniają się w zasadzie wątki nadnaturalne. Ta część opowiada stricte o śledztwie dotyczącym rozszarpanej rodziny i próbach odpowiednio dowiedzenia lub podważenia sprawstwa oskarżonego. Jak na film, który jest jednak przede wszystkim horrorem to w tej pozostaje naprawdę solidnie zrealizowanym dramatem proceduralno policyjnym. Bardzo dobrze jest budowana dramaturgia całego procesu odkrywania tego, co się stało, czym jest zbrodnia wokół której toczy się śledztwo, kim jest albo nie jest oskarżony. W miarę prób dojścia do prawdy atmosfera gęstnieje coraz bardziej i ten momenty, w których bohaterowie, a za nimi widz, zaczynają dopuszczać do siebie myśli o możliwym nadnaturalnym rozwiązaniu są wręcz rewelacyjne. Ta część filmu zwieńczona jest wspomnianym wcześniej eksperymentem, a cena jego skutków to prawdziwa petarda.
Odtąd zaczyna się już cześć poświęcona jatce i masakrze. Nie jest może ona tak ciekawa jak pierwsza połowa filmu, ale udaje się utrzymać bardzo dobrą mieszankę akcji i supsensu. Oczywiście również utrzymanej w konwencji możliwego realizmu, co oferuje mocno angażującą dramaturgie pojedynków i pościgów miedzy policją a tytułowym Zwierzem.
Co więcej bardzo ciekawy jest zabieg polegający na tym, że owy tytułowy Zwierz nie jest wątkiem tak nadnaturalnym jak mógłby być, co tak naprawdę dodaje całości filmu pewnego przesłania.
Film jest bardzo dobry od strony realizacyjnej. Gdzie ma być ciemno jest ciemno, gdzie ma być dynamicznie jest odpowiednio dynamicznie. Kulminacyjna scena kompozycyjnie dzieląca dwie połowy filmu jest genialna. Sceny uśmiercania są odpowiednio brutalne, i tu też mamy odpowiednio dużo realizmu, co tej brutalności dodaje odpowiedniej mocy. Wydaje się, że nieraz odwrócicie głowę.
Do aktorstwa nie można się absolutnie przyczepić.
Mocne, solidne kino.