Nim zaczniecie skowyczeć jak potępieńcy, obrzucając mnie twardymi przedmiotami, chciałbym coś zakomunikować. Mam nadzieję, że wybaczycie mi przypomnienie wam, o tym śmierdzącym gównem i wymiocinami badziewiu, ale ja sam wypierałem tę produkcję z pamięci tak długo, jak się tylko dało.
Jesteśmy polakami, więc uwielbiamy rozpamiętywać tragedie, jakie towarzyszyły historii Polski. Wojny, okupacje, przyjęcie chrześcijaństwa, powstania, tupolewy, o tym wszystkim się mówi. Dlaczego więc, każdy milczy jak zaklęty, gdy ktoś wspomina o kinowej wersji „Wieśka”?
Powiem tak: Gdybym za gówniarza wpierw oglądnął film, nim zabrałem się za wersję papierową, zapewne targany spazmami obrzydzenia, nigdy nie tknąłbym książek i opowiadań, które w tej chwili, w ciemno poleciłbym nawet najbardziej zagorzałym wrogom fantasy.
Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o najpopularniejszym polskim bohaterze, Geralcie z Rivii. Hans Kloss mógłby jedynie czyścić mu miecze, czterech pancernych spacyfikowałby nawet butelką grysiku, a „Rudemu” poprzegryzałby gąsienice. To co zrobiłby z Szarikiem, nie nadaję się nawet do publikacji. Jak więc film o kultowej już postaci, mógł okazać się taką klapą? Przyczyn jest kilka:
1. Budżet 20mln złotych, wpompowany w tę produkcję dzięki uprzejmości pana Rywina, został totalnie przepultany i do dziś, nikt nie wie, w jaką część filmu wsiąkło tyle denarów.
2. Reżyserią zajął się debiutant, który nigdy wcześniej nie znalazł się na samym szczycie łańcucha dowodzeniowego, czym ujawnił swoje tragiczne braki warsztatowe.
3. Skurwiele odpowiedzialni za jakość scen walki oraz efektów specjalnych, dali ciała tak bardzo, że podobno matka boska roniła krwawe łzy, w dzień premiery filmu.
4. Najgorzej jednak zawinił scenarzysta, zmieniając i przekombinowując historię zawartą w „Mieczu przeznaczenia” oraz „Ostatnim Życzeniu” tak bardzo, że fani oryginału łapali się za głowy, co rusz wyłapując nieścisłości i absurdy, które wplecione zostały w fabułę.
Gdybym miał oceniać serial, a nie film, mógłbym zaproponować cztery bronxy do wychlania przed seansem(co odcinek!), jednak w tym przypadku, nawet piątka to za mało. Omijajcie tę katastrofę szerokim łukiem i bierzcie się za książki, o ile jakimś cudem jeszcze ich nie czytaliście.