Vampyr był tytułem, w który bardzo chcieliśmy zagrać. I mięliśmy co do niego dobre przeczucia. Na trailerach wyglądał wprost niesamowicie klimatycznie, a wszelkie zapowiedzi obiecywały rewolucyjne rozwiązania. Nie bez znaczenia był też fakt, że gier o wampirach jest w sumie jak na lekarstwo, a jeden z tytułów o krwiopijcach (i też RPG jak recenzowany tytuł) czyli Vampire Masquarade Bloodlines jest naszym zdaniem grą wybitną i być może jednym z lepszych rpg-ów wszech czasów. Aha, dodatkowo uwielbiamy wampiry (ale takie jak Le Stat a nie niejaki Edward), nie dziwota, że byliśmy nakręceni. I choć recenzje popremierowe były raczej mieszane, nie ostudziło to jakoś bardzo naszego entuzjazmu, gdyż plusy wymieniane w owych recenzjach, sugerowały, że Vampyr da nam to, co lubimy, czego szukamy i potrzebujemy.
Pierwszą rzeczą, na którą liczymy i którą w grach doceniamy jest udana fabuła. Ta w Vampyrze osadzona jest na przełomie XIX i XX wieku w owładniętym tajemniczą epidemią Londynie i opowiada historię Johanatana Reeda, utalentowanego i znanego chirurga próbującego z ową epidemią walczyć. Niestety już na początku tej walki zostaje ugryziony przez wampira i sam staje się krwiopijcą. Od tego momentu nie tylko musi odkryć przyczynę zarazy zamieniającej Londyńczyków w krwiożercze bestie, ale także dowiedzieć się, kto stoi za jego przemianą i co chciał nią osiągnąć. Taki jest punkt wyjściowy opowiedzianej w Vampyrze historii.
I teraz właśnie jest czas, żeby przejść do plusów. No więc fabuła jest niewątpliwie wielką zaletą gry. Naprawdę ogromną. Nie możemy oczywiście zdradzać szczegółów, ale możemy wspomnieć, że jest naprawdę wciągająca. I przede wszystkim rozbudowana, wielowątkowa i pełna zwrotów akcji. Historia rozwija się jak w dobrej książce. Zaczyna się trzęsieniem ziemi a potem napięcie rośnie. Jest zagadkowo, tajemniczo, są zwroty akcji i zaskoczenia, a sama opowieść jest prowadzona w sposób książkowy. Ale nie to jest najfajniejsze. Fabuła jest książkowa też pod innym względem, takim, że jest pełna emocji… są wzruszenia, dylematy moralne i mimo niezłej epickości zakończenia, pozostaje w pewien sposób kameralną historią skazanego na nieśmiertelność człowieka. Osobiście dla mnie to największy plus przedstawionej w grze opowieści, że jest inaczej niż w tytułach, gdzie musimy ocalić świat i gdzie żeby wyruszyć w drogę, trzeba zebrać drużynę W Vampyrze jest pewna intymność, można się wczuć w emocje głównego bohatera. Jednym słowem, fabuła (a przynajmniej główny wątek) mocno wciąga, zasługuje na najwyższe noty i w zasadzie nie ma słabych punktów.
No a jak wiadomo, nie może być dobrej historii bez odpowiedniego klimatu. Wiadomo, też, że można go budować na wiele sposobów. Ale ponieważ nie jesteśmy specjalistami od gier komputerowych, opiszemy to, co nam się rzuciło w oczy. Otóż ogólnie klimat jest naprawdę dobry. Mroczny, posępny, ponury i wampiryczny. Nie zawodzi. Po części dzięki teatrowi działań. Chociaż Londyn z początków XX wieku, nie jest przedstawiony ani oryginalnie, ani wybitnie graficznie, jest… no cóż Londynem z początku XX wieku. Zapełnionym przez potwory. I wampiry. Nocą. Po prostu samograj. Drugim elementem jest muzyka. Ta jest po prostu świetna. Od samego wstępu, to właśnie ona nastraja odpowiednio. Gdy tylko usłyszałem pierwsze posępne skrzypce przy ekranie tytułowym, wiedziałem, ze pod względem budowania odpowiedniego klimatu udźwiękowieniem, dostajemy naprawdę wysoki level. Tradycyjne horrorowe instrummentarium miesza się tu na dodatek miejscami z nowocześniejszymi patentami, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Innymi elementami budowania klimatu są też oczywiście aspekty gameplayowe. Najbardziej w oczy rzuca się repertuar wampirzych mocy, który w użyciu wygląda naprawdę epicko! Czego tu nie mamy? Włócznie z krwi, gotowanie posoki w żyłach wrogów, przyzywanie cieni czy innych macek, jest tego sporo. I wszystko prezentuje się świetnie! Pal licho, że część nie jest specjalnie użyteczna, i tak chce się wszystkiego spróbować. Naprawdę ma się wrażenie, iż jesteśmy potężnym nieśmiertelnym dzieckiem nocy. Jak ja lubię takie podejście do wampiryzmu!
A jeśli już mowa o elementach gameplayowych… czas przejść do, nazwijmy to, plusów „wątpliwych” (wcześniej wymienione czyli fabuła i klimat to plusy niewątpliwe). Dlaczego wątpliwych? Bo w założeniach są świetne, a w praktyce już nie tak bardzo, przy czym nadal są bez wątpienia zaletami tytułu. Chodzi tu głównie o szumnie zapowiadany system zdobywania doświadczenia i rozgrywkę skłaniającą gracza do trudnych moralnie wyborów, z których każdy miał mieć jakoby diametralny wpływ na świat gry. Otóż w Vampyrze doświadczenie (i co za tym idzie, dostęp do unikalnych wampirzych umiejętności) zdobywamy przede wszystkim wysysając krew z NPC-ów (czyli mordując ich). Teatr rozgrywki zapowiadano jako pełen bohaterów niezależnych, z których każdy ma swoje życie, problemy, powiązany jest relacjami z innymi postaciami, i z których każdy jest dostępny do uśmiercenia. Zabijanie obywateli miało zaś sprawiać, że świat się zmieniał, niekiedy diametralnie. Jest to prawda po części. Przede wszystkim, o ile mordowanie faktycznie sprawia, że odczuwamy zmiany w świecie, to nie są tak przemodelowujące rozgrywkę czy przedstawioną historię, jakby to niejako wynikało z zapowiedzi. W gruncie rzeczy sprowadza się to głównie do obniżenia stanu porządku publicznego w dzielnicy- towary stają się droższe lub zgoła niedostępne a przeciwników jest więcej i są bardziej niebezpieczni. I to w zasadzie tyle. Oczywiście odczuwamy też zmiany, które są bardziej symboliczne niż faktyczne- zmieniają się opcje dialogowe, tracimy dostęp do niektórych zadań i tak dalej. Na dodatek nieprawdą jest, że można wyssać każdego NPC. Poziom hipnotyzmu gracza rozwija się wraz z fabułą, w związku z czym tych bardziej łakomych kąsków (zapewniających największy przypływ mocy) nie możemy na początku skonsumować. A tych najapatetyczniejszych i w świecie gry najważniejszych, to w zasadzie przez większość gry. Czyli w pewnym stopniu to pic na wodę. Oczywiście pic w sensie gamepleyowym, albowiem w wymiarze właśnie symbolicznym ma się jednak wrażenia tego wpływu własnych moralnych wyborów na otoczenie. Na cmentarzu pojawiają się groby uśmierconych przez nas bohaterów, postacie stają się bardziej nieufne i ogólnie „sajgon” rozwijający się na ulicach jest fajnie odmalowany i podkreślany różnymi smaczkami sprawiającymi, że czujemy, jakby nasz bohater faktycznie narozrabiał. No i jest parę momentów (bardzo niewiele, ale jednak), gdzie konkretna decyzja naprawdę potrafi namieszać na podstawowym poziomie rozgrywki, ale są to raczej rzeczy fabularnie zaplanowane (dobre i to, bo kusi też żeby spróbować alternatywy). Vampyr trochę więc udaje, ale robi to dobrze. Osobnikowi takiemu, jak ja, który nie jest hardkorowym graczem, a raczej jest nastawiony na fajną historię, pomysłowe budowanie klimatu i świata przedstawionego, takie lekkie udawanie nie powinno przeszkadzać. Ważne, że atmosfera super. No i same dylematy młodego wampira, dzięki temu sposobowi zdobywania doświadczenia, są naprawdę mocno podkreślone. Po co wykonywać żmudne questy, pokonywać licznych przeciwników, zbliżając się bardzo wolno do nowych wampirzych mocy, kiedy można zdobyć potęgę uśmiercając jedną Bogu ducha winną niewiastę lub staruszka? Zaprawdę nieraz czułem się ja Louis z Wywiadu z Wampirem. Ach te wampirze wyrzuty sumienia! Mega!
Należy też wspomnieć o minusach. Jest ich trochę i coś czuję, że będą one bardzo dokuczliwe dla weteranów elektronicznej rozrywki. Otóż sporo typowo gameplayowych elementów zostało totalnie spierdzielonych. Część bez wątpienia wynika z średniego budżetu gry (np mały i to naprawdę mały teatr rozgrywki), ale część rozwiązań jest jakby z innej epoki . Dla przykładu- w grze nie ma absolutnie żadnego systemu szybkiego przemieszczania się. Wykonując questy trzeba latać w tę i we wtę, na dodatek przez te same lokacje. Sama mapa jest na tyle duża, że jest to cholernie uciążliwe i na tyle mała, że mamy do czynienia z naprawdę nieznośnym zjawiskiem backtrackingu. Niby wykonujemy nowe zadania, ale wciąż w tych samych miejscach. Jest to naprawdę zniechęcające a takich niedorzecznych pierdół jest dużo. Na przykład dialogi. W trakcie rozmowy, gdy jakiś NPC wygłasza swoją kwestię, standardowo dostajemy na dole ekranu fragment w postaci tekstowej, ale gdy chcemy przeskoczyć do kolejnego (naciskając spację), gra przerzuca od razu do końca kwestii mówionej! I nie wiem co napotkana postać chciała powiedzieć! Strasznie to upierdliwe. No i walka. Wygląda fajnie, (moce są naprawdę epickie, ataki wyglądają świetnie), ale w gruncie rzeczy jest ona monotonna i prymitywna. Sprowadza się ona do odpowiedniego zarządzania paskiem krwi i staminy. Podbieganie, uciekanie, odnowienie pasków i powtórne atakowanie. Po pierwszym dobrym wrażeniu (naprawdę genialnie odwzorowane wampiryczne moce), potyczki okazują się żmudnym wkurzającym elementem odrywającym od świetnej fabuły. Na dodatek przeciwnicy szybko się respawnują, więc gdy wydaje nam się, że przechodzimy przez wyczyszczoną lokację, dopada nas zjawisko typu ” o nie znowu”. I zamiast walczyć, przebiegamy obok. Na szczęście trochę lepiej jest przy bossach.
Podsumowując, Vampyr wydaje się grą, która została zrobiona przez ludzi, którzy prawdopodobnie mają niesamowitą wyobraźnię, mnóstwo genialnych pomysłów i są entuzjastami tego, co robią. Ale za to nie mają doświadczenia w robieniu gier. Niewątpliwe plusy wynikają więc z świetności samych pomysłów. Naprawdę wciągająca „literacka” ,emocjonująca i obfitująca w zwroty akcji fabuła, umiejętne budowanie klimatu, ciekawy główny bohater, wszystko to można uzyskać mając tylko wyobraźnie i wszystko to oferuje nam gra. Pomysły w aspekcie samej rozgrywki, takie jakie jak idea wytworzenia u gracza wrażenia podejmowania dwuznacznych moralnie wyborów mających wpływ na wszystko co się dzieje dookoła, to też pomysł świetny, ale pewnie nie łatwy do przeniesienia na grunt gry komputerowej rozgrywki. Dlatego pewnie właśnie zrobiono to tak, żeby wrażenie było, chociaż de facto ów wpływ na świat gry jest częściowy, by nie powiedzieć połowiczny. Chociaż sam mechanizm wywołania wyrzutów sumienia (zwłaszcza u bardziej wczuwających się w klimat graczy) udał się wspaniale i zadowoli każdego fana „rolepleji” (czyli przecież odgrywania ról) i chyba niewiele jest gier, w których korelacja między emocjami postaci a gracza jest tak odczuwalna (sprawdzić czy nie Torment). No i na koniec, liczne minusy są czysto, jakby to powiedzieć, techniczno gameplayowe i ma się wrażenie, że twórcy po prostu nie wiedzą, że „już się tak nie robi”. Choć część wynika z ograniczonego budżetu produkcji, to spora ilość jest w niewytłumaczalna i nie powinna mieć mieć miejsca. Mimo to osobiście uważam Vampyra za grę bardzo dobrą. Ale bardziej dla fanów horrorów i dobrych historii (to my! to my!), dla fanów stricte gier komputerowych będzie to gra tylko średnia (dużo w zasadzie trudnych do zaakceptowania elementów czyniących gameplay uciążliwym). Dla tych pierwszych Vampyr zasługuje na 8/10, dla tych drugich na 6/10. Więc ocena obiektywnie musi być ich wypadkową, choć tak naprawdę należy wziąć do sobie do serca ocenę w zależności od tego, do której grupy odbiorców się należy.
P.S. Mamy wrażenie, że Vampyr nie odniesie sukcesu, na który jego twórcy liczyli, ale należy owych twórców poczynania mocno śledzić, gdyż są to bez wątpienia pełni entuzjazmu i świetnych pomysłów ludzie. Brak im pewnie tylko trochę doświadczenia.