Jednym z horrorów, który obejrzeliśmy w ramach SPLAT FILM FESTIVAL 2022 był film pod tytułem „Sissy”. Seans zaliczamy do bardzo udanych, choć z początku zapowiadało się inaczej. Ale po kolei.
Bohterką obrazu jest Cecillia, młoda influencerka, instagramerka i „coacherka” dająca w Internecie rady mające zapewnić zdrowe ciało oraz zdrowego ducha. Idzie jej całkiem nieźle. Lubi to co robi, ma mnóstwo followersów i jest bardzo popularna. Da się jednak wyczuć jednak, że ma pewne problemy z samoakceptacją oraz wiarą w siebie.
Podczas rutynowej wizyty w sklepie bohaterka wpada na dawną, nie widzianą od lat przyjaciółkę z dzieciństwa- Emmę. Emma pragnąc odnowić kontakt z koleżanką, z którą lata temu była niemal nierozłączna zaprasza ją na swój wieczór panieński. Cecilla z początku sceptyczna i niepewna, daje się namówić na wyjazd do domku w lesie. Gdy dziewczyny docierają na miejsce okazuje się, że jedną z uczestniczek imprezy będzie Alex- dziewczyna, która w czasach szkolnych znęcała się psychicznie nad Cecillą. Ale to nie wszystko- łatwo się zorientować, że między tymi dwiema dziewczynami zaszło coś strasznego, coś czego nie da się zapomnieć ani wybaczyć. Impreza więc zaczyna się „kwasem”, a z czasem napięcie tylko wzrasta i wzrasta. Nietrudno się domyślić, że wieczór panieński może się stać jedną z tych imprez, do której jako muzyczny motyw przewodni pasowałaby piosenka Perfectu- I żywy stąd nie wyjdzie nikt.
Muszę przyznać, że pomysł na fabułę wydał mi się bardzo atrakcyjny. I tak jest w rzeczywistości. Temat social mediów to coś, co „jest teraz trendy, to jest teraz w modzie”, a w horrorze nie jest jeszcze tak bardzo eksploatowany. A już na pewno nie w tak, jak zrobiono to w „Sissy”. Czyli dość wnikliwie. Fabuła podejmuje temat nie tylko influencertstwa czy coachingu, ale i celebryctwa, „cancel culture”, uzależnienia od social mediów, „bullyingu” i tych wszystkich zjawisk, które często są przyczyną traumy młodych ludzi spędzających zbyt dużo czasu przed komputerem. Wszystko to pokazane jest wiarygodnie i z niuansami.
W zaangażowaniu w historię oraz zjawiska i emocje jej towarzyszące, niezwykle pomaga odtwórczyni głównej roli. Aisha Dee wcielająca się w Cecillię jest bardzo przekonująca. Doskonale balansuje między pozorną niewinnością a agresywną drapieżnością, niepewnością siebie i wiarą we własne siły. Świetnie odgrywa wewnętrzną walkę i próby zapanowania nad sobą. Jest pełną sprzeczności protagonistką i antagonistką w jednym. Zbrodniarzem i ofiarą. Widz z jednej strony chce ją potępić a z drugiej w jakiś sposób rozumie jej zachowania powodowane faktem, że Sissy jest nękana przez swoje tak zwane przyjaciółki.
W ogóle w pierwszej połowie filmu, mimo że nie ma jeszcze krwi, flaków i morderczego pandemonium, napięcie jest bardzo duże. Na jaw wychodzą animozje, pojawiają się niesnaski i „kwasy” aż atmosfera staje się tak gęsta, że nomen omen można ją kroić nożem. Fajne jest też to, że nie wiadomo do końca czyją stronę trzymać. Każdy ma swoje za uszami, ale też niejako słuszne pretensje do kogoś innego. W gruncie rzeczy wszyscy są po części winni tego, co jak się domyślamy wkrótce ma nastąpić.
Ta część filmu ma jedną drażniącą wadę. Otóż to co ma nastąpić, wcale nie następuje tak szybko jak by widz oczekiwał. Etap „budowania napięcia” trwa ponad połowę filmu, i choć z początku wciągający i napinający nerwy w odpowiedni sposób, z czasem lekko nuży, bo ma się wrażenie, że historia drepcze w miejscu. Wydaj się nawet że niektóre sceny nakreślające konflikty są zbędne, bo już przecież wiadomo co i jak. Chciałoby się, żeby fabuła już „przeszła do rzeczy” a dostajemy przeciągniętą „podbudowę”.
Na szczęście, gdy już zaczyna się dziać, to jest pięknie, cudnie i krwawo. Szaleństwo Sissy daje o sobie znać, trup się ściele gęsto, a sceny śmierci są brutalne i okraszone udanymi praktycznymi efektami specjalnymi. Każdy fan slasherowej masakry będzie raczej usatysfakcjonowany.
Dużym plusem jest też końcówka. Nie dość, że zaskakuje, to jeszcze ma przesłanie pasujące do całości fabuły i celnie komentujące rzeczywistość. Wybrzmiewająca w nim satyra jest błyskotliwa i ostra. Może też u niektórych widzów zmienić odbiór głównej bohaterki. W każdym razie doskonale pointuje historię i dodaje do niej kolejną „warstwę”
Ta druga, stricte slasherowa część filmu, ma też pewną wadę. Nawet całkiem sporą. Otóż kilka trupów pada w pewien sposób „przypadkowo” co wypada dość naiwne i niewiarygodne. Zamysł pewnie był taki, żeby widz był jak najdłużej trzymany w ambiwalentnym stosunku do Cecilli i nie ustawiał się jednoznacznie po jednej ze stron. W ten sposób samo zakończenie wybrzmiało by jeszcze mocniej. Może i jest w tym sens, ale „zbiegi okoliczności” i rzekomo niechciane wypadki wypadają miejscami wręcz karykaturalnie. Na pewno denerwują.
Mimo wspomnianych wad „Sissy” to kawał dobrego horroru. Z pewnością zadowoli fanów slasherów, albowiem ma mnóstwo typowej dla tego podgatunku specyficznej dramaturgii, jest krwawy brutalny i nie stroni od efektów gore. Ale jest też czymś więcej niż kolejnym obrazem spod znaku mordowania nastolatków. Bo daje powiew świeżości. Ciekawa, budząca ambiwalentne uczucia protagonistka i antagonistka w jednym oraz nawiązania do zjawiska celebryctwa, coachingu, influencerstwa, cancel culture i wszystkich tych współczesnych internetowych zjawisk, sprawiają, że „Sissy” jest dziełem oryginalnym. A jeśli dodamy, że aktorstwo odtwórczyni tytułowej roli aktorsko prezentuje bardzo wysoki poziom, a ukazanie wspomnianych zjawisk (oczywiście w sposób przerysowany i satyryczny) wypada celnie, w miarę błyskotliwie ,i jak to się dzisiaj mawia w Internetach,- w punkt, to nie ma wątpliwości, że „Sissy” zasługuje na wysoką notę. Na początku chciałem dać mocną siódemeczkę, ale wziąwszy pod uwagę, że film jest czymś świeżym i wyróżniającym się w dość skostniałym podgatunku jakim jest slasher ,oraz na to że to całkiem zgrabna satyra, jestem skłonny podwyższyć ocenę o d ósemki.
Gdzieś wyczytałem, że „Sissy” to wzorcowy slasher generacji „Z”. Nie sposób się z tym nie zgodzić.
Autor: GoroM
Add A Comment