CARRIERS – NOSICIELE
Jeśli przyszłość ludzkości miałaby wyglądać tak, jak w tym filmie (na co się kurwa zanosi), to wolałbym jej nigdy nie doczekać. Nie zdarzyło mi się nigdy, by losy postaci drugoplanowych zajmowały mnie równie mocno, jak losy głównych bohaterów. Tutaj jest jednak kapkę inaczej. Ten obraz, niczym głębokie bagno wciągnął mnie mocno i nie puszczał aż do samego końca.
Nie ma tutaj brutalnych scen, maszerujących stad nieumarłych i hektolitrów krwi, wylewających się na ekran monitora. Jest za to duchota, minimalizm i atmosfera, których tak często brakuje w najnowszych produkcjach.
Już mówię o co biega. Grupka młodych ludzi, którzy muszą jakoś odnaleźć się w świecie splugawionym zarazą, stara się przeżyć robiąc to, co zapewni im jak najdłuższe przetrwanie, pomimo tego, że nie zawsze stać ich na luksus humanitarnych zachowań. Przypadkowe spotkania, w których uczestniczą podczas swej podróży, dają im szansę na to, by zachować swoje człowieczeństwo lub całkowicie je zatracić.
Ponura, przytłaczająca, zadziwiająco prawdziwa opowieść, której biegowi będziemy się przyglądać, pozostaje z nami na długo po zakończeniu seansu. Nie wiem czy ten obraz wywrze na was takie wrażenie jak na mnie, ale myślę, że osoby, które potrafią „docenić” dramat jednostki, znajdą tutaj coś dla siebie.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: