Istnieje niewielkie grono czytelników tego jakże zacnego bloga, którzy doskonale znają jedną z moich największych i najbardziej żenujących tajemnic, a teraz za sprawą tej recenzji, wszyscy będziecie mogli mi współczuć i wysyłać prezenty, by złagodzić cios, jakiego doznam otwierając się przed wami. Gotowi?
Otóż jedyny bardzo dobrze znany mi styl, jakim potrafię przepłynąć kilka metrów to „maglownica”, polegający na chaotycznym machaniu nogami oraz łomotaniem w wodę zaciśniętymi pięściami. Innymi słowy, nie potrafię pływać, choć może to się wam wydawać dziwne, zważając na moje graniczące z obłędem zafascynowanie rekinami.
Nie jestem takim cwaniakiem, wy wsiąść na łódkę bez kapoka i przynajmniej dwóch pontonów wzmacnianych metalowymi płytkami. Co innego bohaterowie tej opowieści, którzy zapuścili się w nieznane regiony morskie, wynajmując za niezłą ilość kosmodolców bywalca tych regionów oraz jego córkę.
Podczas niezbyt legalnego połowu skorupiaków i innych morskich potworków, żeglarze wyciągają na pokład statku bardzo dziwną istotę, która wygląda jak upstrzony polipami… człowiek. Co ciekawe, człek ten zdolny jest do artykułowanej mowy i ostrzega załogę przed czymś, co bardzo niedługo upomni się o niego, niczym o swą własność.
Dodatkowo, tajemniczy przybysz wykorzystując niewiedzę zgromadzonych na statku osób i nawiązuje pewien rodzaj kontaktu z jednym z żeglarzy, co od razu przywodzi na myśl zagrywkę znaną z bodajże drugiej części „Piratów z Karaibów”. Jeśli to obejrzycie, z pewnością skumacie o co chodzi.
Oglądając tę krótkometrażówkę spodziewałem się ujrzeć coś, co zadziwi moje sponiewierane alkoholem oczęta, ale niestety nieco się rozczarowałem, jeśli nie liczyć człowieka z polipowym terrarium, które wykształciło się na jego skórze.
Mimo wszystko jest poprawnie i jak na amatorską krótkometrażówkę całkiem zadowalająco, co ostatnimi czasy nie zdarza się zbyt często. Ci z was, którzy liczą na zatrważające ilości posoki, zgrupowany atak ludzi-krabów oraz syrenki świecące cyckami nad taflą wody będą rozczarowani, ale jeśli lubicie minimalizm, to czuję w moczu, że może się wam to spodobać.
Jeden komentarz
Swego czasu obejrzałem prawie wszystko w swojej wypożyczalni. Prawie! Pamiętam okładkę tego filmidła i nigdy tego nie wypożyczyłem 😀