Dzisiaj jedziemy z czymś wyjątkowym. Mity Cthulhu Alberto Breccii, Norberto Buscaglii- czyli mój pierwszy zakup na tegorocznym MFKiG (zajebistym swoją drogą, musimy się pokusić o osobną relację) i pierwszy komiks, który przeczytałem z licznych zakupów na tegorocznym MFKiG (zajebistym swoją drogą- pisałem już?).
W tytule podałem autorów- Alberto Breccia, Norberto Buscaglia, ale najpierw powinno się napisać H.P Lovecraft. Otóż komiks, który niniejszym recenzuje, jak sama nazwa wskazuje, to adaptacja najważniejszych (ok, wiem, że to kwestia subiektywna) opowiadań samotnika z Providence. W sumie powinienem się tego spodziewać, a mimo tego byłem zaskoczony. Nic wcześniej nie wiedziałem o tym komiksie, oprócz tego, że znałem tytuł. Myślałem sobie, że będzie to jakaś Lovecraftowska wariacja, z autorskim scenariuszem, jak np. Providence. Oczywiście tytuł „Mity Cthulhu” mocno sugerował, że będą to komiksowe wersje opowiadań Lovecrafta, ale pomyślałem se tak „this shit ain’t possible, bo może nie jest aż tak, że opowiadania Mistrza są nieprzekładalne na komiks, ale co najmniej byłoby to zbyt karkołomne i nikt by raczej się tego nie podjął. A jakby się podjął to by nie wyszło.”
Miałem rację tylko w jednej trzeciej.
To znaczy w tej, że skomiksowanie wprost opowiadań Lovecrafta to zadanie karkołomne, albo jak to się u nas ładnie mówi „kaskaderskie”.
Natomiast okazało, się, że ktoś się tego podjął.
Oraz- co pewnie najbardziej Was interesuje- okazało się, że wyszło i to wyszło jak cholera.
Najpierw o scenariuszu (scenariuszach). Opowiadania Lovecrafta to, no cóż, opowiadania Lovecrafta. Niewiele tu można napisać, żeby oddać co to oznacza. Kto je zna, nie trzeba tego tłumaczyć, kto ich nie zna- jak najszybciej powinien się z nimi zapoznać.
A czy może to zrobić (przynajmniej na początek) sięgając po Mity Chtulhu Brecci i Buscagli? Czy autorom udało się oddać to czym są „opowiadania Lovecrafta”? Moim zdaniem tak.
Gdzieś przeczytałem, że Buscaglia odpowiedzialny za opracowanie scenariuszy „wyciągnął z opowiadań Lovecrafta najważniejsze węzły narracyjne”. I faktycznie nie można się, z tym nie zgodzić. Z pewnością nie było to łatwą sztuką, ale efekt dla mnie okazał się taki, że te opowiadania, co już czytałem poznałem na nowo, nabrałem ochoty żeby przeczytać je ponownie a nawet kilkukrotnie, a co to do tych, co nie czytałem- mam ochotę jak najszybciej po nie sięgnąć.
Dobór opowiadań jest wielce satysfakcjonujący.
W oddaniu klimatu i esencji twórczości Lovecrafta w Mitach Cthulhu, ogromne zasługi ma to, co jest największa siłą tego komiksu- czyli szata graficzna.
Mity Cthulhu są jednym wielkim eksperymentem artystycznym, który Alberto Brecci wyszedł doskonale i którego efekty natychmiastowo windują go do grona moich ulubionych artystów komiksowych. W pracach Brecci jest lovecraftowy klimat, psychodelia ,tajemniczość, poczucie nieznanego, przedwieczny horror, szaleństwo i wszystko to, co w opowiadaniach samotnika z Providence. Jest to niesamowite, ale udało się przenieść na karty komiksu to wszystko, co wywołało we mnie takie uczucia, jakich doznałem, gdy pierwszy raz przeczytałem opis Shoggotha w scenie pościgu w opowiadaniu „W Górach Szaleństwa” Jest to taka wizja, w której widzi się tylko urywek czegoś, przez sekundę, kątem oka i doznaje się przy tym uczucia, że spojrzało się za zasłonę rzeczywistości, a jednocześnie uderza poczucie, że już nigdy więcej nie chce se na taką grozę spojrzeć. Z jednej strony nie wiemy, co zobaczyliśmy, z drugiej, ten obraz zostaje w umyśle do końca życia. Taka jest siła prozy Lovecrafta i taka jest siła rysunków Alberta Brecci. Rysownik sięga tu po ogromny wachlarz technik i środków wyrazu, realistycznych, ekspresyjnych, psychodelicznych, symbolicznych, minimalistycznych (pewnie GoroM potrafiłby je opisać i nazwać, ja nie), ma różnorodność styli (porównywalną z Moebiusem), a wszystkie one pasują idealnie do opowiadań. Niby dostajemy obraz czegoś, co dane jest nam oglądać, ale do końca nie wiemy, na co patrzymy, albo nie chcemy wiedzieć, co ogromnie sprzyja działaniu wyobraźni i to w taki sposób, w który nie chcemy, żeby działała, bo podsuwa nam prawdziwe horrory. Nieraz Breccia jest niemal hiper realistyczny a nieraz tylko sugeruje coś…no właśnie co….zastanawiamy się, niby wiemy, ale….. nie chcemy wiedzieć……
Naprawdę nie sądziłem, że można zrobić, coś takie rysunkiem, to jest pobudzić wyobraźnie, a potem oddać jej pole działania. Rewelacja
Lovecraft byłby dumny