MIRRORS
–
LUSTRA
O ile wiem, większość z was panicznie boi się spojrzeć na swe odbicie w lustrze, w obawie przed widokiem opuchniętej od alkoholu facjaty oraz pryszczy, jakich nie powstydziłby się kipiący hormonami nastolatek o wadze stu czterdziestu kilo. Mi to uczucie jest obce, tak więc współczuję wam wszystkim dziobaczki. Naprawdę.
Jeśli jednak połakomicie się na seans i przyjmiecie na płat czołowy recenzowany tu film, to może się zdarzyć tak, że damska część będzie szpachlowała facjaty „na oko”, a mężczyźni natomiast ze strachu zapuszczą brody udając, że zarost „na drwala” jest czymś, o czym zawsze marzyły ich matki.
W dziele tym mamy do czynienia z dziwacznymi zjawami, które potrafią pokaźnie okaleczać swe ofiary wykorzystując jedynie ich odbicie w… chwila skupienia… lustrach! Tego się nie spodziewaliście, prawda? No, chyba że przeczytaliście tytuł recenzji.
Głównym bohaterem jest jegomość w średnim wieku, który podjął pracę jako ochroniarz w zabytkowym, niegdyś spalonym centrum handlowym. Teraz cieć, a niegdyś eks-gliniarz zaczyna podejrzewać, że potężne rozwolnienie spowodowane złą dietą czy ocieranie się o pokrytą kleszczami borowinę byłoby spełnieniem jego snów, w porównaniu z okropnościami, jakie mogą spotkać jego oraz jego bliskich.
Staje więc na głowie i robi co może, by rozwiązać tajemnice bestialskich mordów, jednocześnie starając się chronić tych, którzy znajdując się w jego otoczeniu mogą pożegnać się ze światem żywych w krwawy i paskudny sposób.
Co tu dużo gadać ludziska, chociaż do ambitnych filmów ów produkcja nie należy, to przyznać muszę że bawiłem się na nim naprawdę dobrze, a kilka fajnych scen Gore, fajny finał oraz ciekawa fabuła współgrają ze sobą na tyle dobrze, by miło się przy tym siedziało.
Po kilku arcygniotach, które ostatnio widziałem (zrecenzuję je wkrótce) jest to pozytywne zaskoczenie, czego nie można powiedzieć o sequelu… ale do tego jeszcze dojdziemy.