Dawno, dawno temu, w czasach gdy nasi dziadkowie bali się porońców, wił, wiedogonów, południc, nocnic i perystaltycznych poganiaczy wielbłądów istniała sekta, która skupiała wokół siebie wyznawców okultyzmu, parających się, nie bójmy się tego nazwać po imieniu: koprofilią.
Ten ohydny i pozbawiony większej głębi proceder szerzył się w czasach, gdy ludzie bali się mrocznych postaci czających się w cieniu i czynili znak krzyża we wszystkich ponoć przeklętych miejscach, w jakich dane im się było, bądź co bądź pechowo znaleźć.
Klątwa pradawnych ma jednak moc, która przeraża nawet światłych mędrców tego świata, a nawet dziwaczne twory, zwane przez swych stworzycieli „naznaczonymi” … dobra, kończę pieprzyć głupoty, bo nijak ma się to do recenzowanego tu filmu. Czemu więc strzępię klawiaturę i piszę wam kompletnie pozbawione sensu pierdoły? Ponieważ ten film nie ma nic do zaoferowania!
Fabuła tego paździerza skupia się na pewnym człeku, który za punkt honoru wziął sobie odrestaurowanie murali w pewnym starym kasztelu, mini-zamczysku (nazwijcie to jak chcecie), do którego przybył wraz ze swoją emo córeczką. Czemu emo? Bo ja wiem? Żyletki? Te sprawy? Z resztą sami wiecie.
W tym przerażającym miejscu, na przyjezdnych nęka gang upiorów w habitach, które… no dobra, znowu mnie ponosi. Nęka ich dwoje aktorów polskiego pochodzenia, którzy wcielają się w rolę dziwacznych i mało obchodzących widza postaci.
Carmilla, grana przez Julię Pietruchę to kozacka blond panienka, która w rzyci ma zasady społeczne i postanawia sprowadzić córkę profesora na manowce. Generał Spiegel odtwarzany przez Jacka Lenartowicza to skurwysyn pierwszego sortu, który za pierwszorzędny cel postawił sobie przelecieć Carmillę.
Panienki kąpią się w bajorkach, piją śliwowicę, a podstarzały profesorek zajęty jest naścienną ceramiką. Dopiero gdy Carmilla umiera i powraca z martwych cokolwiek zaczyna się dziać… i aż żal pisać, ale dalej pizga nudą, która pożera widza niczym larwy zdechłego ptaka.
Sorka ludziska, ale na tym skończę. Cholernie ciężko oglądało mi się ten paździerz, a zarówno główny motyw fabularny, jak i wątki poboczne pozostawiają tu wiele do życzenia. Nuda, sztampa i kompletny brak polotu, to jedyne czym może „poszczycić się” ten film, tak więc dajcie sobie z nim spokój.