Każda babcia jest na swój sposób przeklęta, jednak symptomy klątwy bywają różne. A to wnuczki ćpają na potęgę, podstarzały syn jest najgorszym baranem na dzielni albo połowa lekarstw które miały być z nowym rokiem refundowane, pochwalić się może cenami, że proszę siadać.
Wyobraźcie sobie pewną miłą staruszkę, której w życiu nie wiedzie się najlepiej… nie, nie mieszka w Polsce, chociaż wiem, że od razu o tym pomyśleliście. Musicie wiedzieć, że niczym karłowaty cień podąża za nią pewien pokurcz, który uwielbia mordować ludzi na wszelkie wyszukane sposoby.
Podstarzała paniusia jakoś sobie radzi, choć groszem wybitnie nie śmierdzi, ale i na nią w końcu przychodzi kres. Zostaje ona potrącona przez niestroniącego od piwka czarnoskórego w czadowej bryce i umiera, a tym samym, krnąbrny gnom musi spętać zaklęciem kogoś innego.
Traf pada na młodą i uczynną babeczkę, która przejmuje przekleństwo mrocznego kurdupla, a ten, popijając browarki będzie robił dla niej to, co czynił dla denatki, z którą był wcześniej związany. Ciekawi jesteście o czym mówię? Otóż polował będzie na wszystkich, którzy w jakiś sposób podpadną nowej wybrance, czy ona tego chce czy nie.
Sceny śmierci są tu zrobione zaledwie poprawnie, a humor przednich lotów nie jest, co na pewno nie jest szczególnym zaskoczeniem. Produkcja ta aż kipi od przeciętności, tak więc niewiele stracicie, jeśli dacie sobie spokój z tym dziełem.
A właśnie, jedna rzecz jest do wyjaśnienia. Przepraszam was za iście zawadiackie tłumaczenie tytułu, ale po prostu nie mogłem powstrzymać! Brzmi rozkosznie, a w oryginalnej wersji właśnie o to chodziło autorom… jestem tego pewien.