WOLFCOP
–
GLINIARZ WILKOŁAK
Każde miasto, miasteczko i wieś potrzebuje takiego obrońcy prawa. Wiecznie nachlany gliniarz mańkut, mogący jedynie poszczycić się nazwiskiem, które dzieli z pseudonimem słynnego piosenkarza jest wiecznie opieprzany przez szefa.
Nie ma się z resztą czemu dziwić. Facet nadużywa procentów, lubuje się w łatwych panienkach i wiecznie zasypia do roboty.
Pewnego dnia, po interwencji w lesie, gdzie ktoś bawił się w harcerza okultystę Lou budzi się mając pentagram wyryty na klacie. Co gorsza, za diabły wszelakie nie może się ogolić, ponieważ kłaki odrastają mu szybciej niż jednorazówka jest je w stanie zlikwidować.
W końcu zdaje sobie sprawę, że przemienia się w wilkołaka. Sama transformacja nie jest z resztą rzeczą przyjemną ani miłą. Klejnoty rodzinne pękają jak dojrzała pomarańcza, a skóra schodzi w takim tempie jakby właściciel molestował ją w dzieciństwie.
W każdym razie, w końcu dochodzi o zgody ze swoim drugim ja i pomykając po mieście wilkomobilem sieje postrach wśród złodziei i szubrawców.
Z kolei na niego polują ci, którzy doprowadzili do jego przemiany. To, czy są to przedstawiciele naszego gatunku czy też hybrydy człowieka i kaloryfera odkryjecie sami.
Filmidło jest momentami zabawne, autorzy uraczyli nas kilkoma żartami sytuacyjnymi oraz nie omieszkali zaserwować kilku przyzwoitych scen gore. Jest smacznie? A pewnie, że tak.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: