THE HOUSE THAT DRIPS BLOOD ON ALEX
–
DOM, KTÓRY KAPIE KRWIĄ NA ALEXA
W jednym z wywiadów Tommy Weasau, twórca „The Room” pochwalił się, że tworzy nowy film o wampirach… jak część z was wie, finał wspomnianej przeze mnie produkcji miał zawierać scenę, w której Tommy okazuje się być strzygoniem i wylatuje przez okno.
Skoro jednak pierwotny pomysł wziął w łeb, a w finale główny bohater po prostu palnął sobie w łeb, sprytny twórca postanowił przenieść motyw wampiryczny do swojego nowego filmu… szkoda tylko, że podczas piętnastu minut(!) projekcji nie uświadczymy w nim nawet pół krwiopijcy.
Jaki w tym sens? Mnie nie pytajcie, bo nie mam zielonego pojęcia.
Fabuła prezentuje się następująco. Wyglądający na potwornie skacowanego jegomość (w głównej roli sami wiecie kto) za pomocą pióra i krwi podpisuje cyrograf, dzięki któremu na własność otrzymuje dom przy ulicy Krwawej.
Nie jest jednak w stanie spędzić w nim ani jednej spokojnej nocy, ponieważ z sufitu nieustannie kapie krew, dziwnym trafem spadając zawsze na niego.
Przez przerażająco długi czas ma na ten fakt kompletnie wyjebane, ale w końcu za namową przyjaciół udaje się na strych, by na własne oczy przekonać się co jest przyczyną krwotoku z górnych partii domu.
I ot cała fabuła… tym jednak, co od pierwszych chwil kaleczy uszy jest jeszcze gorsza gra aktorska w wykonaniu naszego wspaniałego Tommy’ego. Nie dość, że nie sądziłem, że może być gorzej niż w poprzedniej produkcji, to na dodatek facet wygląda jakby już nie żył…
To trzeba zobaczyć na własne oczy, bo więcej chęci do życia widziałem wpatrując się w zdechłego ptaka, który przed swoim zgonem z impetem wyrżnął o moje okno kilka dni temu.
Polecam ten paździerz tylko i wyłącznie fanom naszego ulubieńca oraz tym, którzy szukają pretekstu do samobójstwa.
Dla zainteresowanych:
http://vimeo.com/16679115
Werdykt:
5 komentarzy
No ale ten… tytuł całkiem ładny, poważny taki…
Tytuł szalenie intrygujący 😉
Wykorzystam go na tytuł mojego nowego poematu heroikomicznego! ;>
hehe, z chęcią przeczytam 😉
Spójrz na ten film z dobrej strony, przynajmniej piwa się napisałeś 😉