Jakiś czas temu widziałem recenzje tego filmu na blogu kumpla (LINK) , który nie dość, że oglądnął go na trzeźwo to na dodatek wystawił mu bardzo wysoką ocenę.
Zachęcony jego opinią oraz mrocznym i działającym na wyobraźnie tytułem postanowiłem odpowiednio przygotować się do seansu.
Około 22 pogasiłem światła, ustawiłem głośność, odebrałem zamówioną pizze, otworzyłem browarka i wyrzuciłem kota do drugiego pokoju poprzednio usuwając klamkę z drugiej strony… zawsze to lepszy klimat, gdy coś drapie o drzwi, prawda?
Odpaliłem filmidło i… wsiąkłem.
Klimat w pierwszej połowie filmu jest więcej niż zacny, bo czy jest coś bardziej przerażającego niż seks w wykonaniu amerykańskiej młodzieży? Jak się okazuje, jest.
Dziwna istota, potrafiąca przybrać dowolny wygląd powoli, bez pośpiechu podąża za naznaczonymi przez siebie ofiarami, które przekazują sobie przekleństwo przez… stosunek płciowy.
Jedynym sposobem na odwleczenie własnej śmierci jest przekazanie klątwy dalej, lecz nawet gdy się to zrobi, nie jest się bezpiecznym.
Jeśli następna w kolejce naznaczona osoba zginie z rąk potwora, ten wraca do ciebie… więc tak czy inaczej, resztę życia spędzisz oglądając się za siebie.
To jest właśnie najbardziej przerażające w całej tej koncepcji, nieważne co zrobisz, gdzie się ukryjesz, TO i tak cię znajdzie i zatłucze… łyżką…
Jaja sobie robię, ale koncepcja jest całkiem podobna do „Bardzo powolnego mordercy z ekstremalnie nieefektywną bronią”, prawda?
W każdym razie, choć druga część filmu jest nieco słabsza a scenariusz pełen dziur, to całokształt i tak sprawia bardzo pozytywne wrażenie.
Jeszcze zastanawiacie się czy warto poświęcić półtorej godzinki na seans? Podpowiem, warto.
Jeden komentarz
A skąd wiesz czy na trzeźwo oglądałem? 🙂 No dobra w miarę na trzeźwo. Dziękuję za reklamę, a film oczywiście świetny.