STRANGER THINGS Ostatnimi czasy internet zawrzał, niczym nadpobudliwy homar wrzucony do garnka z piekielnie gorącą wodą, a wszystko za sprawą recenzowanej tu produkcji. Mała część użytkowników naszego cyfrowego grajdołka stwierdziła, że najnowsza produkcja Netflix jest przereklamowana, a zachwyty nad nią są równie uzasadnione, jak obieranie pomarańczy za pomocą pogrzebacza. Reszta natomiast lała po gaciach na samo wspomnienie tego tytułu i choć moje gatki po seansie pozostały suche, to zdecydowanie bliżej mi do grupy, której serial ten się spodobał. Zaczyna się to wszystko dosyć schematycznie. Grupka przyjaciół, przywodzących na myśl dzieciaki z „To” Stephena Kinga, gra sobie spokojnie w Dungeons &…
Autor: NaTrzeźwoNieWarto
CLOVERFIELD Oto krótki poradnik dla wszystkich, którzy będą mieli nieszczęście spotkać się z monstrualną istotą niszczącą wasze zapyziałe miasto. Jeśli chcecie wybudować kiedyś dom, posadzić drzewo i zapłodnić (dokładnie tak) syna, wystrzegajcie się kilku zachowań, przez które bardzo szybko możecie zjednoczyć się ze swoimi przodkami w zaświatach. Nie drzeć ryja. Nie obrażać matki przybysza z kosmosu. Nie rzucać w niego zrolowanymi serwetkami, obciążonymi otoczakami. Skupcie się, to najważniejsze… nie biegać jak matoł po mieście, nagrywając wszystko na kamerze. Garstka przyjaciół, których problemy miłosne obchodzą widza tyle co stan konta Macierewicza, popada w nielichą kabałę. Miasto, w którym zamieszkują odwiedza ogromny…
THE OTHER SIDE OF THE DOOR – PO TAMTEJ STRONIE DRZWI Oto kolejna gościnna recenzja mojego przybocznego, Stanisława! Lubicie indyjskie żarcie? Ten film jest jak takie żarcie. Coś jak nasz polski kebab z martwych płodów pod blokiem na tysiąclecia. Albo się lubi, albo nie. W przypadku pierwszej opcji dupsko będzie parzyć mocno, w końcu indyjskie żarcie jest dosyć pikantne. W przypadku drugiej opcji – umówmy się, każdy kiedyś wpierdzielił porządnego kebsa w imię Wielkiej Polski Narodowej. Trzeba przecież mieć siłę do walki z multi-kulti i innymi, jakże niebezpiecznymi i groźnymi trendami, jak zakazany kebab w grubym cieście, czy też piwo…
A POLISH VAMPIRE IN BURBANK – POLSKI WAMPIR W BURBANK Niektórzy rodzice bywają cholernymi zwyrolami, którzy maltretują swoje dzieci na wymyślne sposoby. Jeśli myślicie, że przypalanie papierosami, bicie po nerkach kablem od żelazka czy inne chore czynności są przerażające, to w zasadzie macie racje. Czasem jednak gorszą torturą jest ból psychiczny, który towarzyszy dziecku aż do końca życia, bo bądźmy szczerzy, jakim potworem trzeba być, żeby nazwać dziecko „Brajan”? Nasz bohater, wzorem polskich nieletnich matek również został skrzywdzony przez rodziców, którzy nadali mu imię, od którego pieką cycki. (Tak wyglądają wampiry po drugiej z rzędu śmierci) Dupah,…
AMERICAN HORROR STORY Bardzo rzadko znajduję czas, by rozpłaszczyć dupsko na wyrku i poświęcić znaczną ilość godzin, na obadanie chociaż jednego sezonu jakiegoś konkretnego serialu. Wolę dwugodzinne, filmowe strzały w pysk, które nie wymagają ode mnie aż takiej ilości poświęconego im czasu. Z reguły bywa tak, że im więcej osób jara się daną produkcją, tym ja częściej kładę na to przysłowiową „lagę”, ale w końcu się złamałem i postanowiłem poświęcić dwa dni, by obejrzeć pierwszy sezon „American horror story”. („Stefan! Znowu coś wali z kanalizacji!”) Historia zaczyna się standardowo. Małżeństwo wraz ze zbuntowaną córeczką przeprowadza się do…
I AM VIRGIN – JESTEM PRAWICZKIEM Wirusy to przeurocze stworzonka, które mogą nielicho nabroić, kryjąc się wewnątrz gorących, ludzkich ciał. Jedne powodują gwałtowny skok temperatury, a dzięki innym każda randka może zamienić się w festiwal wymiotów i mało efektownych drgawek. W tym konkretnym przypadku, efektem była przemiana ludzkości w wampiry, które jednak zamiast podpieprzać żywym hemoglobinę, wolą spędzać czas bardziej produktywnie. Nieumarli kopulują na potęgę i niezbyt przeszkadza im płeć, z jaką obecnie turlają się po posadzce. Prawdopodobnie jedynym człowiekiem na świecie, który uniknął losu pozostałych jest Robby, młodzian, którego uratowała pewna specyficzna cecha, której na pewno się…
LITTLE DEAD ROTTING HOOD – GNIJĄCY KAPTUREK Dawno, dawno temu, gdy byłem jeszcze małym chłopcem z twarzą przypominającą bronowany asfalt, bałem się absolutnie wszystkiego. Lista byłaby cholernie długa, dlatego nie będę się rozpisywał, ale wilkołaki zawsze były na jej szczycie. Dzisiaj ciężko jest zobaczyć w jakimkolwiek filmie porządnie wykonanego likantropa, który potrafi wystraszyć widza „pyknięciem brewką” czy przerażającym grymasem pyska, więc odpalając recenzowaną tu produkcję, nie nastawiałem się nic podobnego. Zresztą, spójrzcie na tytuł. I choć najstraszniejszą rzeczą podczas seansu było to, że poprzez nieodpowiedni ruch lewej ręki obsmarowałem koszulkę kremem orzechowym, to nie powiem, że żałuję spędzonego przy…
THE PIG CHILD – PROSIACZEK „Porwanie to takie brzydkie słowo, nazwałbym to raczej adopcją z zaskoczenia”… o czym ja to? A tak, miałem jakoś z sensem zacząć tę recenzję. Nie udało się, więc pozwólcie, że spróbuję jeszcze raz. Podejmowanie ważnych decyzji pod wpływem alkoholu nie jest czymś niezwykłym, ale jak już się człowiek na coś uprze, to nie ma przebacz. Czym innym jest jednak wsunięcie pół kilograma kiełbasy po północy, a czym innym własnoręczne zapłodnienie się metodami laboratoryjnymi, prawda? Główna bohaterka tego dzieła, po niezłych pląsach w klubie postanowiła odwiedzić placówkę medyczną, w której obecnie pracuje i wykonać…
THE WITCH Polscy dystrybutorzy nie połakomili się, by przetłumaczyć na nasz rodzimy język ten „arcytrudny”, posiadający ogromną ilość znaczeń tytuł, więc powiedzmy, że dzisiaj i ja sobie odpuszczę, pozostawiając go w nienaruszonej formie. Niech znają łaskę pana. Jest to produkcja, która jako jedna z niewielu wypuszczonych w ciągu ostatnich kilku lat, jest w stanie wciągnąć niemalże każdego, począwszy od emeryta urologa, który niejedno już w swoim życiu widział, a skończywszy na samym papieżu. Wiecie którym, tym od obrzucania łajnem „Harry’ego Pottera” Ultra katolicka rodzinka, która ma na pieńku ze starszyzną swojej wioski, postanawia dobrowolnie udać się na banicję i…
BERKSHIRE COUNTRY „Co za zaskakujący finał!”, „wciągnął mnie, jak chodzenie po bagnach”, „gdzie leży Uganda?”. Takie właśnie wyrazy zachwytu podziwiałem w internecie, odnoszące się oczywiście do recenzowanego tu filmu. Czy mój instynkt recenzenta, chroniący mnie przed gniotami tym razem zadziałał? Wystarczy powiedzieć, po raz kolejny dałem się zrobić w smutne, włochate jajo, a podróż do „Berkshire” skończyła się niezłym ochlejstwem. Główną postacią dramatu jest młódka, która zrobiła na imprezie coś niestosownego. Przebrana za czerwonego kapturka uklękła przed lokalnym bawidamkiem i kobieciarzem, po czym ściągając mu spodnie obsłużyła go, jak tylko umiała. Cwaniaczek o irytującej facjacie, którą miałem chęć rozwalić o…