Autor: goroone

Tony Sandoval niewątpliwie oryginalnym twórcą jest. I to tak oryginalnym, że mógłbym się założyć o kolekcję moich Gaimanów, że nie znajdzie się ani jedna osoba, która szczerze mogłaby pojechać gombrowiczowskim „jak oryginalny skoro nie oryginalny” (parafrazując). Z twórczością Tonyego zaczęliśmy się zapoznawać dopiero niedawno. Kolejno poleciało najpierw kombo „Mrok w różu” i „Lotka”, A teraz (no dobra nie dziś, bo na Komiksowej Warszawie) trafiła nam w ręce, dzięki uprzejmości Timof Comics i spersonalizowanemu rabatowi dla Dobrego Horroru, wznowiona wcześniejsza pozycja Sandovala, a mianowicie Nocturno. Jesteśmy świeżo po lekturze i musimy podzielić się wrażeniami. Najpierw formalności, czyli o czym jest Nocturno.…

Czytaj dalej

DOBRY HORRIOR PRZECIWKO ŚWIATU Często piszemy, że jesteśmy łajdakami oportunistami (przedsiębiorcy na małą skalę) i żeby zająć jakieś stanowisko musimy mieć możliwość podpięcia się do cudzego zdania. Jak wiecie (albo i nie wiece) największym komfortem każdego działania związanego z wyrażaniem opinii jest działać według maksymy „jakiego stanowiska byś nie zajął, będziesz w dobrym towarzystwie”.  Ale znacie nas, jesteśmy też trochę śmieszkami i jest w nas sporo przekory ( a ten dowcip o łajdaku oportuniście jest kradziony z komiksu Lobo vs Maska) i tak naprawdę, często mamy zdanie nieco, a nawet bardziej nieco, odrębne od wszystkich. Czasem wydaje nam się, że…

Czytaj dalej

W czasie tygodniowego urlopu w górach udało nam się obejrzeć aż trzy horrory, z czego jeden choć nie okazał się w żadnym razie arcydziełem, był tworem na tyle interesującym, że warto poświęcić mu parę słów, tym bardziej, że nie jest on chyba jakoś znany. Mówię tu o hiszpańskim niskobudżetowym filmie pod tytułem „Maniac Tales”. Dzieło to opowiada historię Juana, nielegalnego emigranta z Meksyku, który w Nowym Jorku dostaje pracę portiera w starym budynku. Robota nie jest zbyt ambitna, a do tego obiekt, którego ma pilnować bohater zamieszkany jest przez co najmniej dziwnych lokatorów, ale ponieważ Juan zdaje się ukrywać lub…

Czytaj dalej
Gry

Jak powszechnie wiadomo ( a może i nie) ja (Goro M) i mój brat (Goro A) jesteśmy wielkimi miłośnikami klasycznych przygotówek point and click od czasu, gdy tylko na naszej zakupionej z pieniędzy z komunii Amisi odpaliliśmy „Secret of Monkey Island” i  ujrzeliśmy na ekranie Gubryusha Threepwooda idącego raźnym krokiem w kierunku Scumm baru. Z resztą „miłośnikami” to nawet lekko powiedziane. Kochamy ten gatunek miłością bezgraniczną i bezwarunkową, w każdy tytuł angażując się całymi serduszkami. Niestety „point and click” to bardzo hermetyczna kategoria gier (żeby nie powiedzieć na wymarciu) i rzadko wydawane jest coś naprawdę godnego uwagi. Całkiem niedawno jednak…

Czytaj dalej

Nie da się ukryć, że ostatnio w kinie jest moda na remaki, reebooty czy ogólnie powrót „do starych” marek. Oczywiście można dyskutować czy to dobrze, czy nie dobrze (czy może lepiej choćby sadzić marchew), ale fakt pozostaje faktem. Faktem jest też, że czasem wychodzi z tego coś dobrego- na przykład w przypadku najnowszego Hellraisera, który choć genialny nie był, okazał się jednak czymś pozytywnym w porównaniu do ostatnich żenujących dzieł spod znaku tej kultowej skąd inąd marki. Inną kultową marką, która doczekała się w roku 2023 powrotu i odświeżenia jest „Martwe Zło”. Najnowsze dzieło z tej sagi pod tytułem „Martwe…

Czytaj dalej

Niedawno weszliśmy na wyższy poziom internetowego horrorowego influencingu. Zostaliśmy patronami medialnymi. Oznacza to mniej więcej chyba, że dostaliśmy za darmo książkę, żeby o niej coś skrobnąć i że nasze logo znalazło się na okładce. Nawet w najpiękniejszych koszmarach nie marzyliśmy, że zajedziemy tak daleko, ale stało się. I tu się pojawiła obawa, która nie pozwalała nam spać po nocach- czy potrafimy być obiektywni? Baliśmy się, że trudno nam będzie skrytykować dzieło, które ma nasze logo na okładce. Ale wiecie co?…. nie potrzebnie się obawialiśmy. No dobra, nie uprzedzajmy faktów. Najpierw trochę o fabule. Książka opowiada o kobiecie imieniem Jagoda, która…

Czytaj dalej

Ostatnio na fanpage wrzuciliśmy posta z rozkminą, w której tłumaczymy się trochę z naszego wewnętrznego krytyka. Ciągle nas męczy obawa czy już przekroczyliśmy granicę, za którą o filmach nie będziemy chcieli gadać nawet sami ze sobą, a narzekać nie będziemy na film tylko wtedy jak nam producent wyśle naczosnkowaną. Postanowiliśmy zatem rozważyć, czy jesteśmy jeszcze w stanie znaleźć w sobie pokłady wewnętrznego bezpretensjonalnego widza, którego więcej jara niż wkurza. Granica jest cienka, ale chyba nie jest tak źle bo znowu coś się udało znaleźć i to z całkiem zabawnymi wnioskami. HOKUS POKUS “Hokus pokus” jakby ktoś jeszcze nie wiedział, to…

Czytaj dalej