„Dlaczego kobieta ma dwie nogi? Żeby nie zostawiała śladów jak ślimak.”
Nie ja wymyśliłem ten żart, nie bijcie mnie! Ten dowcip ma swoje uzasadnienie, ponieważ kobieta, która widnieje na plakacie i jest zarazem (co za niespodzianka!) główną bohaterką filmu, posiada dwie łapki, a mimo wszystko, gdzie się nie pojawi, pozostawia po sobie śluz, treść żołądka i inne mało cieszące oko plugastwa.
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od zwykłego ukąszenia bliżej niezidentyfikowanego owada, który dziabnął ją w udo, powodując szereg zmian i w efekcie końcowym przekształcenie się w krzyżówkę owada i człowieka.
Nim panienka stała się królową roju, wiodła zwykły żywot i miała nawet narzeczonego, z którym za jakiś czas miała się chajtnąć. Co prawda, nie wszystko szło po jej myśli i nie była pewna małżeństwa, ale gdzieś tam pod kopułą kołotały się jej myśli o białym psie, czerwonym domku i werandzie skleconej z aluminiowej blachy. Takie zwykłe, proste marzenia.
Produkcja ta skupia się właśnie na problemach głównej bohaterki, od początku do końca prowadząc widza za rączkę i przedstawiając kolejne fazy jej potwornej przemiany. Właściwie nie spodziewałem się doświadczyć wiele więcej, ale szczerze mówiąc, czegoś mi tu cholercia zabrakło.
Sceny przemiany są niezbyt spektakularne, ale (nie)miłe dla oka i to chyba jedyna rzecz, jaka przyświecała autorom przy kręceniu tego dzieła. Reszta, prócz może zakończenia jest sztampowa, ale mimo wszystko można miło przy tym spędzić czas.
A teraz, ciekawa ciekawostka. Panna Owad posiada bardzo wiele wspólnych cech (przypadek?) z pewną postacią z… Mortal Kombat X. Jest podobnie zaprojektowana, posiada bardzo podobny zestaw umiejętności, a przyglądając się niektórym scenom, wybitnie widać, że zostały zaczerpnięte wprost z ostatniej części tej kultowej bijatyki.
Jeśli znacie temat i chcecie przekonać się na własne oczy, bardzo proszę! Jak dla mnie nie był to czas zmarnowany, choć jak wspominałem wcześniej, jest wyłącznie poprawnie.