Niektóre recenzje zaczynam od stwierdzenia, że z danym dziełem mam problem. Zwykle (no, w zasadzie prawie zawsze) oznacza to, że rzecz mi się trochę podobała, a trochę nie. Z Mgłą też mam pewien problem. Ale jest to problem innego rodzaju. Otóż bardzo chciałem żeby Mgła mi się podobała. Ale mi się nie podobała.
Serial jest oparty na bardzo znanym (podobno bardzo dobrym) opowiadaniu Kinga. Czy luźno czy wiernie, nie wiem, bo opowiadania jeszcze nie czytałem, ale zważywszy, że był też film, w którym jednak pewne rzeczy zrobiono inaczej, mogę zakładać, że w serialu „pewne niedociągnięcia jednak są”, jak mawiał Wąski.Jak znam Kinga, to on pewnych rzeczy by jednak nie popełnił. Zatem można zadać pytanie jak Siara: a gdzie tu są dociągnięcia?
W zasadzie jakieś są. Jak z kolei mawiał mój profesor od postępowania karnego: są dwa, dlatego na koniec omówię wszystkie trzy. Z tym, że jedna zaleta to trochę trolling, druga to pobożne życzenie, a trzecia właście to nie wiem, czy istnieje, czy nie- zastanowię się w trakcie recenzji.
Ale na początku raczej od niedociągnięć, bo tych jest znacznie więcej.
Główną wadę serialu widzę w tym, że……nie może się on zdecydować. W przypadku pomysłu, na którym oparta jest Mgła (kapitalnego, mimo, że prostego) naturalnym sposobem budowania grozy, jest opieranie jej na tym, co podsuwa nam wyobraźnia. Wiecie, staroszkolne: coś się czai w ciemnościach we mgle, przeplatane tym, że jak ktoś w nią wejdzie, to już nie wraca, a jak się na chwilkę pokaże, to widać, że mu urwało przy samej dupie. Takim tropem poszedł (do pewnego momentu) film i taki klimat zdawał się zapowiadać trailer serialu. Oczywiście można też pójść w full makabrę i od razu pokazać rzeź i macki. W serialu Mgła zdecydowano się trochę tak, trochę tak, czyli w sumie ani jedno ani drugie. Przysłowiowa świnka morska (suchar alert: ani świnka ani morska). Raz ktoś ginie we mgle, raz ktoś na chwilę pokazuje się pokieraszowany i daje się wciągnąć z powrotem żeby zaraz pokazać spacer śmiałków we mgle, gdzie muszą się mierzyć z robalami, owadami albo jakimiś rycerzami na koniach („ja tu na deszczu wilki jakieś”). Podobny misz-masz panuje przy perspektywie postaci- raz akcja pokazuje tych, co chronią się przed mgłą żeby zaraz przeskoczyć do perspektywy tych, którzy się w niej zanurzyli. A potem z powrotem. Ten sam błąd twórcy Mgły czynią (to w sumie wynika z tego samego), co do miejsca akcji. W filmie mieliśmy klaustrofobiczny sklep, gdzie się wszyscy ciasno zgromadzili. Tu głównie mamy centrum handlowe, po którym się postacie rozłażą, inne miejsca, a także spacery po otwartej przestrzeni. Nie wiem jak u was, ale u mnie to wszystko zabiło suspens.
No i postacie są irytujące. W zasadzie wszystkie, co do jednej. To nawet nie chodzi, o ich charaktery czy aktorstwo, ale o tak stereotypowo napisane role, że twista, który jest pod koniec, a którego podstawę stanowi sytuacja z pierwszego odcinka można domyślić się w…pierwszym odcinku.
Generalnie wszystko to sprawia, że nie bardzo chce się to dalej oglądać, serial jest trochę nudny, trochę irytujący.
No dobra, a gdzie są dociągnięcia?
Pierwszy to taki, że <spoiler alert>, że 90% tych irytujących postaci na szczęście ginie marnie i malowniczo, w dość epickiej scenie (pewnie sporo osób uzna ją za tandetną, ale mnie się podobała) – to jest ta zaleta trolling. A zaleta pobożne życzenie to tzw. „potencjał”. Ale nawet tu trudno napisać, że Mgła ma potencjał, ale został zmarnowany. Tu bardziej powinno się napisać, że musimy wierzyć, że serial ten miał i być może nadal ma potencjał. No, materiał źródłowy jest super, może da się to jeszcze uratować.
I trzecia zaleta, która wynika w zasadzie z tej drugiej i w sumie nie wiadomo czy to przypadek czy nie. Mgła ma kilka dobrych scen a nawet odcinków np. bardzo podobał mi się ten z akcją ratunkową w szpitalu. Wynika zatem, że może dało się tu zrobić coś fajnego (dowód na potencjał).
Ostatecznie dam szansę drugiemu sezonowi, ale raczej będzie to ostatnia szansa. Mam jeszcze taką nadzieję, uzasadnioną przebiegiem akcji, że twórcy licząc na sukces rozpisali z góry pomysł na kilka sezonów. I pewnie dla tego w pierwszym tyle zapychaczy, biegania tam i z powrotem najczęściej bez sensu i brak jakiegoś motywu przewodniego tzn. tak zwanego głównego wątku. Że gdzieś on tam jednak jest świadczy parę przesłanek np. wątek dziewczyny odpornej na mgłę i finał, w którym pokazuje się wojsko. Albowiem wiadomo, że zawsze jak się dzieje coś dziwnego to za tym stoi wojsko i jak rozumiem tak też jest w oryginalnej Mgle (wnioskuję po filmie), ale jak dotąd na tym się kończyło wyjaśnianie tajemnicy, a mam takie wrażenie, że jednak tu to rozbudują, na co liczę i co może trochę ubarwić akcję.
Bo jak dalej bohaterowie będą latać w tą i z powrotem jak nomen omen, nota bene i qui pro quo „dzieci we mgle” to ja podziękuję.
Ale jak się rzekło dam szansę sezonowi dwa, gdyż gdzieś tam są jaskółki, które zwiastują, że w dłuższej perspektywie da się jeszcze tą historię uratować.