„Śmiertelna kuracja” to film, z którego oceną mam pewien problem. A właściwie powinienem napisać, że miałem. Im dłużej o nim myślę, tym moja opinia się krystalizuje. Z początku raczej negatywna, z czasem „pozytywnieje”. Włączając, byłem nakręcony (zapowiadały się jedne z moich ulubionych klimatów), wyłączając odczuwałem jednak delikatne rozczarowanie, a teraz, po pewnym czasie, dostrzegam cechy, które moim zdaniem czynią „Śmiertelną kurację” tworem wartościowym i wartym uwagi.
A oto opis fabuły (od dystrybutora): „Szpital, chirurdzy, strach, tajemniczy oddział.
Głowa rodziny, George Grieves zgłasza się do szpitala Mt. Abbadon na rutynowe badania. Kiedy budzi się z narkozy, coś jest nie tak. Z Georgem. Ze szpitalem. A szczególnie z zamkniętym Wschodnim Oddziałem, pełnej grozy kryjówce sekretów, seksu i przerażających, chirurgicznych poczynań”. No więc klimaty medyczne, straszne pseudo lekarskie praktyki, eksperymenty itd. To coś dla mnie!
Ale w skoro pisałem, że początkowo czułem się rozczarowany, to muszę wspomnieć dlaczego. Generalnie w filmie niewiele się dzieje, można wręcz powiedzieć, że przynudza. Poza tym nie zbyt strasznie. Za to jest klimat, tajemnica i zagadka, Zwykła wizyta w szpital robi się coraz bardziej niepokojąca, wszystko zdaje się iść nie pomyśli, a natłok pechowych wydarzeń nasuwa podejrzenia, że to nie może być przypadek. Z czasem jest dziwniej i dziwniej, mroczniej i psychodeliczniej. Atmosfera jest naprawdę ciężka, bohatera nawiedzają wizję (a może to rzeczywistość?), ogólnie jest niewesoło. Przez moment miałem nawet nadzieje na akcje w stylu Silent Hill, ale niestety aż tak dobrze nie jest. Choć fabula jest frapująca i na pewno nie można jej odmówić tajemniczości, zagadkowości, z czasem akcja zdaje się dreptać w miejscu i robi się trochę monotonnie (najwięcej dzieje się dopiero w ostatnich minutach). Przez dużą część seansu przy ekranie trzymała mnie głównie chęć poznania zakończenia i rozwiązania zagadki szpitala. Byłem bardzo ciekaw jak autorzy dopasują te wszystkie naprawdę dziwaczne elementy układanki. To w sumie należy uznać za plus.
Zakończenie jednak w pierwszej chwili też mnie troszkę rozczarowało, wydawało mi się pójściem na łatwiznę, próbą wyjścia z twarzą z konieczności posklejania namnożonych zagadek. I ogólnie nie pasowało mi do klimatu. Ale przeanalizowałem fabułę, zastanowiłem się i doszedłem do wniosku, że jest to jeden z największych plusów obrazu. Otóż „Śmiertelna kuracja” to po prostu dzieło, które ma coś do powiedzenia. Przypomina trochę horrory azjatyckie, które wykorzystują poetykę grozy, żeby coś ważnego przekazać. A przekaz w „Sublime” to nie myśl w stylu, że np zemsta to nie dobre wyjście, że pozory mylą czy inne wszystko się może zdarzyć, o nie, jest to myśl głęboka, poważna, głęboka, dająca do myślenia. I może dotyczyć każdego z nas.
I właśnie przede wszystkim z powodu powagi (ale też swoistej prostoty) przekazu, uważam „Śmiertelną kurację” za dzieło naprawdę wartościowa i takie, z którym warto się zapoznać. Moje początkowe rozczarowanie wynikało chyba po prostu z minięcia się seansu z oczekiwaniami. Liczyłem na coś w stylu Silent hill albo chociaż mocne horrowowe, medyczne klimaty z jakąś skomplikowaną, mroczną zagadką, zakazanymi eksperymentami itd. Dostałem za to psychodeliczny dramat w stylu np…. a nie nie powiem, bo naprowadzę na zakończenie (ale można zgadywać w komentarzach), obraz może niestraszny i momentami przynudzający, ale bardzo klimatyczny, nastrojowy, tajemniczy i oferujący w finale swoiste „katharsis”. W sumie polecam szukającym w ramach poetyki grozy czegoś ciut ambitniejszego.
http://horroryonline.pl/film/smiertelna-kuracja-sublime-2007/2943