W kategorii „odświeżanie klasyki” , tym razem film, który jest względnie nowy (np. na tle takiego Dziecka Rosmary, czy Egzorcysty), ale jest prawdziwą petardą i klasyką jak najbardziej. Po prostu instant classic czyl Hellraiser (Wysłannik piekieł). Nie wierzę, że ktoś nie słyszał o tym filmie, który dał początek jednej najbardziej charakterystycznych serii kina grozy i dał nam jedne z najbardziej ikonicznych, tego kina, postaci czyli Cenobitów (ze szczególnym uwzględnieniem Pinheada).
Tytułem obowiązku przypomnijmy jednak, że fabuła prezentuje się mniej więcej tak: Frank Cotton rozwiązuje tajemnicę magicznej kostki Lamarchanda i wkracza w świat Cenobitów – piekielnego wymiaru, w którym ból i rozkosz są nierozłączne. Przywrócony przez przypadek do życia powraca za Ziemię jako przerażające monstrum. To jednak dopiero początek koszmaru. By stać się na powrót człowiekiem, Frank potrzebuje ofiar… Te zaś postanawia dostarczyć mu znudzona spokojem i nudnym życiem bratowa (za Filmweb.pl).
Od razu napiszemy też, że Wysłannik piekieł jest horrorem rewelacyjnym.
I żeby nie rozwlekać recenzji, przemyśleliśmy bardzo, co jest główną wartością Wysłannika Piekieł. I przyszło nam do głowy jedno słowo trafnie charakteryzujące zalety tego filmu.
Tym słowem jest: WIZJA
Za Wysłannikiem piekieł stoi Clive Barker, człowiek orkiestra i człowiek renesansu (grozy)- malarz, ilustrator, scenarzysta i pisarz horrorów i dark fantasy. Biorąc pod uwagę ilość i skalę talentów jasne jest, że miał nam do zaproponowania coś na co miał pomysł, niż kopiowanie losowo cudzych pomysłów bez ładu i składu.
Świat Wysłannika piekieł, pomysł na postacie (Cenobici! tj, wysłannicy piekła, apostołowie bólu, angels for some, demons to others), na poszczególne sceny, na całość historii, jest niesamowicie oryginalny i całkowicie spójny. Wszyscy, którzy znają twórczość Clive wiedzą, że w tym wszystkim kluczową rolę odgrywa ciało, mięso, ból i cielesność. To wszystko to bardzo dobry pomysł na horror. Wysłannik piekieł jest przerażający, w sposób namacalny fizycznie, odrażający, obleśny, krwisty, mięsisty, a w tym wszystkim bardzo przekonujący. Dostajemy w nim obraz piekła, którego naprawdę można się bać. Jest to jedna z najbardziej namacalnych i przemawiających do wyobraźni wizja piekła. Sam pomysł wyjściowy legendarnej kostki, której otwarcie obiecuje wyjątkowe doznania, a która otwiera bramy do tego wyjątkowo pomysłowo wykreowanego piekła jest rewelacyjny.
Film jest przy tym bardzo krwawy i….dla dorosłych. Teraz to już chyba nikt tak nie kręci, a wtedy to puszczali chyba nawet w paśmie o 20……Złote czasy. Wysłannik piekieł obfituje w bardzo wiele, bardzo brutalnych, krwawych scen, jest w nim ponadto dużo seksu, a poza tym brudu, mroku i robactwa. Całość jest po prostu bardzo mocna. Horror przez duże H.
Oprócz tego, że niejako całość wizji Clive jest rewelacyjna, to Wysłannik piekieł obfituje w wiele scen, które stały się – zasłużenie- ikoniczne dla kina grozy. Wystarczy wspomnieć „Jesus wept”, sceny z hakami lub jedne z najlepszych onelinerów w historii kina grozy jako choćby „…than maybe, MAYBE, but if you cheat us….WE’LL TEAR YOUR SOUL APART”. No i jest w filmie jedna z najlepszych imho scen w historii horroru, tj. powrót Franka „do życia”. Jak to w ogóle możliwe było zrealizowanie tego bez CGI, bardzo długo było dla mnie niepojęte, aż gdzieś wyczytałem, że magicy od efektów zrobili postać odpowiednich materiałów ze szczególnym uwzględnieniem wosku, potem ją powoli roztapiali a całość nakręcili od tyłu. In teh immoratal words of Kudłaty z Kilera: 100 lat byś myślał i byś nie wymyślił.
Nie wiem czy to prawda, niemniej jednak sposób realizacji filmu doskonale obrazuje wyobraźnię, zaangażowanie i talenty twórców.
Wszystkie sceny nie miałyby przy tym pewnie takiej siły wyrazu, gdyby nie rewelacyjne aktorstwo całej ekipy, ze szczególnym uwzględnieniem Douga Bradleya. Niedawno w dyskusji o najlepszych kreacjach kina grozy oddałem głos na Fredyego, ale teraz po odświeżeniu Wysłannika piekieł miałbym wątpliwości (powiedzmy, że ex equo).
Podsumowując: Wysłannik piekieł jest horrorem genialnym, który słusznie zapisał się w historii kina grozy. Swoją wybitność zawdzięcza niesamowitej wyobraźni Clive Barkera, która zaserwowała nam niesamowicie mroczny, mocny i „bolesny” świat perfekcyjne pomyślany i przedstawiony od ogółu (pomysł na całość historii, piekło, charakter świata przedstawionego) do szczegółu (ikoniczne już dla kina grozy postacie Cenobitów, haki, kostka etc.).
Wstyd nie znać. Bezguście nie doceniać.
Jeden komentarz
Bez przesady. Genialni są ludzie, nie filmy. Barker owszem, Hellraiser < Hellbound jak dla mnie 🙂