Coś czuję, że będę się powtarzał pisząc, że fan piekielnych klimatów w horrorach nie ma łatwego życia. Osobiście uwielbiam dzieła, w których clou fabuły polega na próbie sprowadzenia diabła, szatana, belzebuba, armagedonu, czyli krótko mówiąc, zrobieniu ziemi tzw. jesieni z d**y średniowiecza. Niestety większość filmów grozy z gatunku hell/devil sprowadza się raczej do kameralnego opętania. Jakoś zawsze mi się wydawało, że wszystkie tego typu obrazy są do siebie podobne, więc nie odpalałem. Jednakże, z czasem pomyślałem, że mój pogląd jest błędny, w końcu ile widziałem takich filmów? Niewiele. Uchwyciwszy się więc tej myśli, włączyłem „Firstborn”.
Od razu napiszę, że faktycznie okazało się, iż nie jest to typowy film o opętaniu (czyli jaki w sumie, zapytałem sam siebie?) chociaż faktycznie niejako oczywiście o opętaniu jest. Mamy naturalnie rodzinę, w której skład wchodzą mąż, żona i mała córeczka i naturalnie na ową małą córeczkę dybią istoty nie z tego świata, coraz bardziej wkradając się jej życie, nawiedzając, atakując, zsyłając wizję, rzucając talerzami. Czyli typowo? Niekoniecznie. A raczej chciałoby się napisać niestety niekoniecznie. Bo nietypowość moim zdaniem, w tym przypadku okazała się wadą!
Otóż film zamiast „Firstborn” mógłby mieć tytuł: „Małżeński poradnik jak wychować opętane dziecko”. Generalnie nie ma mrożącej krew w żyłach walki z siłami piekielnymi o duszę niewinnej dzieciny a mamy po prostu schemat w stylu „jak sobie radzić na co dzień z faktem, że latorośli w życiu towarzyszy jakieś upiorne coś. W teorii wydaje się to ciekawe, ale jakież to nudne w rzeczywistości. Normalnie zamiast „Kochanie umyłaś już zęby?” mamy akcje w stylu „Kochanie, odprawiłaś już rytuał ochronny?” i inne takie. Gdzie tu horror? Nie wiem. Z czasem akcja się trochę rozwija, ale nie ma jakiś super zaskoczeń zwłaszcza dla weteranów kina grozy.
Pewnym plusem jest końcówka. Mamy troszkę klimatów lovecraftowskich z uchylaniem zasłony dzielącej wymiary, a to co pokazuje się po drugiej stronie ma naprawdę fajny i oryginalny design. W ogóle w trakcie seansu jest parę migawek w takich klimatach i dodają one atmosfery. W zasadzie cały film ma troszkę takiej atmosfery, co jest fajne, ale niestety jest tego mało i nie ratuje przed nudą. Poza tym aktorka grająca matkę jest naprawdę bardzo bardzo ładna, a samo aktorstwo znośne.
Podsumowując, film mnie w sumie rozczarował. Jest po prostu nudny. Pomysł, który wygląda naprawdę ciekawie na papierze, w rzeczywistości nie zagwarantował odpowiedniej dawki grozy. Za to jest dość klimatyczny. Widywałem zresztą podobne, stawiające na atmosferę filmy, które uważam za dobre, ale tu wszystko jest dodatkowo przewidywalne i nie ma żadnego elementu, który by mocno zaciekawił i trzymał przy ekranie mimo braku akcji. Raczej nie polecam.
http://horroryonline.pl/film/firstborn-2016/4148