Z NATION – S01
Jako, że jestem świeżo po ostatnim odcinku i wciąż mam banana na ryju, postanowiłem zrobić wam niespodziankę i jak najszybciej zaprezentować wam wszystkie zalety i wady najnowszej produkcji Syfy i Asylum. Płynne uspokajacze w gotowości? No to lecimy.
Świat przedstawiony w tym dziele jest opanowany przez stwory, których główni bohaterowie, w przeciwieństwie do tych z innych seriali i filmów nie boją się nazywać po imieniu.
Zombiaki panoszą się niczym bezwstydni akwizytorzy śmierci, a jedyną szansą na ocalenie ludzkości wydaje się być Murphy. Drobny kryminalista, który siłą został przywleczony przed oblicze pewnej pani doktor i poddany eksperymentowi.
Polegał on na wprowadzeniu serum do jego krwiobiegu, co zaowocować mogło dwoma wynikami. Albo natychmiast przemieni się on w żywego trupa, albo zyska odporność na syndrom chodzącej śmierci.
Facet ma szczęście, lecz tylko połowicznie. Okazuje się, że lek zadziałał, ale tuż po aplikacji zostaje on zaatakowany przez nieumarłych i sowicie oraz głęboko pogryziony.
Jednak pewien żołnierz wraca się po niego i wydostaje go z opresji. Ma on za zadanie dostarczyć Murphy’ego do dalekiego ośrodka badawczego, ponieważ jego uodporniona krew może przyczynić się do powstrzymania epidemii.
W podróży przez kraj spotkamy całą plejadę bohaterów, którzy będą pomagali mu bezpiecznie dostać się do azylu. Są to takie postaci jak lubujący się w medycznych otumaniaczach doktorek, młodziak-snajper, który zabija zdechlaki z czego popadnie czy nie do końca zabujana w sobie parka.
Nie można również zapomnieć o Obywatelu Z, który z tajnej wojskowej bazy jak tylko może pomaga ocalałym, by „paczka” dotarła do miejsca przeznaczenia.
Pierwszy sezon liczy 13 odcinków i właściwie tylko jeden prezentuje się znacznie poniżej poziomu. Reszta jest zabawna, przesycona akcją i fajnymi efektami specjalnymi.
Znajdą się tu również odniesienia do innych filmów tych wytwórni i z reguły wypada to przezabawnie. Jeśli miałbym na siłę się do czegoś przyczepić, będzie to wspomniany jeden badziewny odcinek i kilka pojedynczych, gorszego sortu efektów CGI.
Jestem zaskoczony jak zajebiście bawiłem się podczas tego sezonu i wszystkich was namawiam, byście dali temu serialowi szansę i pozwolili porwać się tej czadowej opowieści.
P.S. Jeśli męczy was powolna akcja i problemy egzystencjalne bohaterów „Walking Dead” i macie ochotę na coś z większym pierdolnięciem, bez wahania sięgnijcie po „Z nation”.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: