Sporo ostatnio oglądałem filmów produkcji koreańskiej, które okazały się superligą, dlatego też kierowałem się tym przy wyborze następnego seansu.
Po chwili szukania trafiłem na film „Wiolonczela„.
🙂
Opis:
„Mi-ju, spokojna nauczycielka muzyki przeżyła makabryczny wypadek samochodowy, w którym zginęła jej najlepsza przyjaciółka. Wspomnienia tego wydarzenia zamiast z czasem blaknąć powracają i uporządkowane życie młodej kobiety zamienia się w koszmar. Co gorsza wygląda na to, że mroczna i zła siła obrała jej rodzinę za swój cel. Dopóki Mi-ju nie znajdzie sposobu, żeby ją powstrzymać, nikt nie jest bezpieczny…” – filmweb.pl
Muzyka, jak można się było domyśleć jest dobra, ale tylko dobra. Wiolonczela ma cudowny dźwięk jednak tutaj nie doznałem tego WOW, nie wczułem się tak jak chociażby w przypadku „Gidam„.
Co do fabuły.
Lubię filmy nawiązujące do kultury, tradycji, wierzeń. Wspominałem już kiedyś o tym, że Azjaci wierzą w to, że przedmioty mogą być opętane, zamieszkałe przez niespokojne dusze itd… i takim przedmiotem wydaje się być tutaj tytułowa wiolonczela. Jednak nie do końca tak jest.
Wiolonczela jest tu tylko spoiwem fabuły, a główne skrzypce (dobre:D) gra tutaj Mi-ju, która musi stawić czoła duchom przeszłości…
Fabuła przez swoją wielowątkowość pozwoliła wierzyć w to, że film będzie zaskakujący, że akcja nabierze rozpędu, jednak czekałem, czekałem i czekałem, aż film się skończył…
Chociaż zrobiony poprawnie nie ma tego „czegoś” za co tak polubiłem koreańskie kino.
Zakończenie owszem zaskakuje, ale raczej nie tak jak powinno.
Reasumując – trochę niewykorzystany potencjał.
http://horroryonline.pl/film/wiolonczela-chel-lo-hong-mi-joo-il-ga-sal-in-sa-gan-2005/1014