„Szepty” to film z tego samego gatunku kina grozy co obrazy takie jak: „Sierocinienc”, „Inni”, „Kręgosłup diabła” a także np. „Klątwa Jessabelle”, „Kobieta w czerni” czy nawet „Shutter Island”. Chociaż wymienione obrazy sporo się od siebie różnią (część ma wątki nadprzyrodzone, inne nie), to są to dzieła, w których główną rolę odgrywa rozbudowana fabuła z ukazaną mroczną i klimatyczną tajemnicą oraz fakt, że często prawda okazuje się czymś innym niż się wydaje. Przyznam, że lubię takie filmy, chociaż niektóre są bardzo do siebie podobne (omawiałem to w recenzji „Kręgosłupa Diabła”), a poza tym często mam obawy, że jednak odkrywana w nich tajemnica okaże się nie aż tak niesamowita, jakbym oczekiwał (troszkę tak miałem przy „Kobiecie w czerni”, ale to pewnie dlatego, że tam było więcej klimatów” ghost/haunted” niż „mystery”).
Przy „Szeptach” miałem troszkę obaw już po zapoznaniu się ze skrótem fabuły, choć przyznam, że zerknąłem pobieżnie i nie zastanowiłem się nad jego drugą częścią (mój błąd). Fragment, na który zwróciłem uwagę, zapowiadał wykorzystanie rekwizytów, które widziałem już więcej niż raz. Stary wiktoriański budynek, w którym wychowują się młodzi chłopcy, i w którym doszło do tragedii (niewyjaśniona śmierć jednego z uczniów) a do tego wydający się być nawiedzonym, to motywy dosyć znane w kinie grozy. Pierwsze kadry filmu zdawały się potwierdzać klasyczne zagrywki z tego rodzaju fabuł, ale były tak piękne, tak malownicze i tak cholernie klimatyczne, że machnąłem ręką na moje obawy. I całe szczęście!, bo już po paru dziesięciu sekundach scena rozwinęła się w ten sposób, że ustawiła cały rys fabularny filmu w dość dużym stopniu nietypowo, a to za sprawą głównej bohaterki.
Otóż ta młoda kobieta jest niestrudzoną demaskatorką osób wykorzystujących naiwność innych ludzi w zjawiska nadprzyrodzone. Wiem, było to napisane w skrócie fabuły, ale nie oddawało charakteru protagonistki. Florence (bo tak się nazywa) jest niczym Sherock Holmes w spódnicy skrzyżowany z Velmą Dinkley i pogromcami duchów a mi osobiście (choć to dość odległe skojarzenie) przez moment przywołała postać Wilhelma z Baskerville (gdy wyciągała na stół instrumenty, które mają jej pomóc w rozwiązaniu sprawy). Być może niektórym skojarzyć się może nawet z braćmi Winchester:P. W każdym razie postać wymyślona jest świetnie, że o sposobie jej zagrania nie wspomnę (w głównej roli wystąpiła Rebecca Hall znana z „Viki Christina Barcelona”). W ogóle obsada jest mocną stroną filmu. Oprócz wspomnianej Rebecci mamy też twarze znane z „Gry o tron” oraz „Harrego Potera” czyli z naprawdę topowych hitów.
No i fabuła. Oprócz tego, że tajemnica jest mega tajemnicza, dochodzi jeszcze sherlocko-wilhelmowa (z Baskeriville) próba demaskacji, co jest nie tylko dość świeże, jeśli chodzi o obrazy grozy (nie mówię to o kryminałach), ale dodaje kolejną warstwę do i tak wielowarstwowej historii.
W sporej części filmów z gatunku ” mystery”, mimo, że nie wiemy jak zakończy się historia, mamy jednak świadomość tego, czy mamy do czynienia z duchem („Kobieta w czerni”), z człowiekiem udającym ducha („Scooby Doo”) czy np. z tajemniczym zabójcą oraz w sumie wiemy, czy są wątki nadprzyrodzone („Kręgosłup Diabła”) czy nie („Shutter Island”). Tutaj tropy są sprytnie mylone, fabuła jest prowadzona tak, żeby skłonić oglądającego do zmiany osądu i to kilka razy w trakcie seansu.
Twistów jest sporo, są one logiczne i naprawdę są wstanie zmienić pogląd widza o 180 stopni a już zakończenie, w którym, po mega niesamowitym i spójnym zamknięciu historii, dostajemy jeszcze jeden twist a potem jeszcze jeden, z dodatkową możliwością różnej interpretacji, to wisienka na torcie. What the f…k effect gwarantowany.
Aspekty techniczne też są na wysokim poziome. Oprócz aktorstwa, o którym wspomniałem wcześniej, mamy równie świetną scenografię, plenery, wnętrza itd. (reprodukcja Carvaggia na ścianie a i Williama Blake’a też chyba dostrzegłem). Klimat jest naprawdę gotycko wiktoriański i dodatkowo oddany mistrzowsko i z niesamowitą dbałością o detale a i sceny stricte grozy powodują co najmniej uczucie niepokoju (i do tego nie są całkiem ograne).
W sumie minusem może być fakt, że nie jest to horror w ścisłym rozumieniu tego słowa, a przecież filmy z gatunku „mystery” mogą nimi być (wystarczy przywołać raz jeszcze „Kobietę w czerni” czy np. „Klątwę Jesabelle”) Jest to raczej dramat psychologiczny z naprawdę naprawdę niesamowitą historią. Może faktycznie kojarzyć się z filmami takimi jak „Sierociniec” czy „Kręgosłup Diabła”, i jeśli miałbym „Szepty” z nimi porównywać, to (moim zdaniem) poziom pierwszego spokojnie osiąga, natomiast od drugiego jest o wiele lepszy! Ja w każdym razie, zaraz po obejrzeniu pomyślałem, że dawno nie widziałem tak dobrego filmu. Gorąco polecam.
Jeden komentarz
To jest bardzo dobre, ze względu na to, co ma Shutter czyli typowy, ale nie typowy. Typowy horror-dramat w dziećmi w roli głównej (otoczeni wiktoriańsko-sierocińcowe), a jednocześnie bardzo nietypowy ze względu na odwrócenie roli głównej bohaterki oraz parę innych rzecz, których nie wolno spojlować. Fakt, że akcja goni od twista do twista. A do listy motywów, które można by obejrzeć w innych filmach dodałbym (w małym zakresie) jeszcze Madhouse.