To nie tak miało wyglądać i klnę się na domowe pierogi mojej mamy, że miałem naprawdę duże oczekiwania co do tego filmu, od kiedy po internecie zaczął krążyć trailer promujący to dzieło. Wyobraźcie sobie pociąg, który podczas pełni w niewyjaśnionych okolicznościach zatrzymuje się pośród Angielskich lasów, a do jego wnętrza próbują dostać się wilkołaki, które na dodatek wyglądają iście czadowo. Spójrzcie tylko!
Cała historia skupia się na perypetiach Joe, kontrolera biletów, któremu z przed nosa uciekł awansik. Pewnej nocy, wraz z tuzinem pasażerów przejeżdża przez wspomniany przeze mnie las i tam już zaczyna się sieczka, w której trup ściele się gęsto, ale niestety, tego kto napalił się na seans podziwiając trailer spotka zawód.
Pozwólcie, że wyliczę wady, których jest tu wcale niemało.
- Wszystko co było fajne, zostało zamieszczone w zwiastunie, a film oferuje niewiele więcej.
- Widzicie wilkoczłeka powyżej? Tylko on ma animowaną paszczę, na resztę stworów nie starczyło kasy.
3, Zachowania bohaterów często są idiotyczne i cholernie wkurzające.
- Sean Pertwee, znakomity brytyjski aktor i jeden z moich ulubieńców znany choćby z świetnego „Dog Soldiers”, także filmu o wilkołakach gra tu łącznie ze dwie pierdolone minuty! Co to ma być?!
- Bohaterowie wydają się być antypatyczni i naprawdę nie polubiłem żadnego z nich, łącznie z głównym bohaterem.
Jasne, film ma też kilka zalet, takich jak świetne operowanie drugim planem, klimat czy kilka fajnych scen. Ogólnie mówiąc nie jest źle i można się na tym nieźle bawić, ale pod warunkiem że odpuścicie sobie oglądanie trailera, bo po tym, już nic was w filmie nie zaskoczy.