Życie w Afryce nigdy nie należało do łatwych ani przyjemnych, wiem to, bo w poprzednim wcieleniu byłem żyrafą… serio. Wtedy wystarczyło wyglądać dostojnie i z jak największą gracją szamać liście, a także trzepotać rzęsami w jak najszybszym tempie, powodując tym konsternację wśród turystów.
Jeśli chodzi o trudności, z jakimi spotykają się zwykli mieszkańcy tego urokliwego miejsca, to lista jest dość długa. Wspomnieć trzeba o takich rzeczach jak dzikie zwierzęta, choroby, niedostateczna ilość budek telefonicznych, wzajemne konflikty na tle klasowym czy też najazdy obcych form życia.
Jedną z bohaterek jest młoda dziewczyna, która nie ma w życiu łatwo. Sprawuje ona pieczę nad poruszającym się na wózku bratem, którego dodatkowo nienawidzi własny ojciec, nieprzyjemny typ, który chce postawić łapę na lokalnych dostawach manioku. Jakby mało było problemów dnia codziennego, zostaje ona zgwałcona przez bandę rzezimieszków, a ich wioskę odwiedzają kosmici.
Jako pierwszy na Ziemię przybywa tajemniczy Sub-Zero, a jakiś czas po nim trójka wielkogłowych dziwadeł, ze skórą lśniącą jak psie jajca. Wszyscy oni ukrywają się pod postaciami ludzi inwigilując otoczenie oraz starając się wtopić w tłum, by uniknąć spotkania z potężnym łowcą, który ruszył ich śladem. Gdybyście byli ciekawi jak wyglądają kosmici, to służę pomocą.
Cycki pieką gdy się na to patrzy, co? A zapewniam was, że jak na standardy CGI rodem z Ghany i tak wygląda to imponująco, a co ciekawe, o ile z przeróbką nazwy Predatora i trzech pokurczów z kosmosu trochę poszalałem, to przybysz imieniem Sub-Zero naprawdę jest tak zwany w filmie. Czad!
Miejscowa ludność zauważa pojawienie się w okolicy PredaGhanatora i zamiast siedzieć bezczynnie bierze sprawy w swoje własne ręce. Uzbrajając się w sztachety, deski i noże wyruszają na poszukiwania kosmitów, ale nie znajdują niczego, co prowadzi do smutku na ich twarzach.
Gdy nawet miejscowy szaman nie jest w stanie naprowadzić swych ludzi na trop galaktycznych gości, pewnym się staję, że pozostaje im biernie czekać na rozwój wypadków.
Obcy mają jednak swoje tajemnice, które wychodzą na jaw jakiś czas lądowaniu. Okazuje się, że Sub-Zero zupełnym przypadkiem znalazł się na naszej planecie. Winę za to ponosi jeden z jego trzech chudych kumpli o wielkich głowach, który zdaje sobie sprawę, że przez jego złe wyliczenie trajektorii, także Sub-Zero stał się celem dla kosmicznego łowcy.
To jednak nie koniec ciekawostek, przysłowiową wisienką na torcie jest fakt, że matka wyspecjalizowanego w sztukach walki, kosmicznego ninja pochodzi właśnie z tej wioski, co sprawia, że sprawy nieco się komplikują.
W tym miejscu muszę przyznać, że nie było nawet w połowie tak źle jak się tego spodziewałem i miejscami bawiłem się naprawdę nieźle, ale trzeba doceniać kino z Ghany, by nie strzelić sobie w łeb po pierwszy dziesięciu minutach, zwłaszcza, że całość trwa prawie dwie godziny.
Potężna dawka alkoholu tak czy siak będzie potrzebna, ale dla ludzi rozkoszujących się w bardzo złym kinie będzie to ciekawe doświadczenie.
3 komentarze
To nie mógł być hit na miarę pierwszego "Mortal Kombat", bo ekranizacja "Mortala" trafiła do kin w 1995, a "Street Fighter" jest z 1994 ;-). Podejrzewam, że prędzej było tak, że twórcy ekranizacji "Mortal Kombat" starali się uniknąć błędów, jakie zawierał "Street Fighter".
Dzięki za zwrócenie uwagi, jakoś mi to umknęło 😉
w sumie były do tego też animacje lepsze od filmu z oczywistych względów i z nawet nie jakim sensem 😉