Co jest gorsze od lękającego się świń terrorysty któremu amerykanie lata temu pomogli odwalić kitę? Otóż gorsza jest jego nieumarła wersja, której ugryzienie powoduje przemianę w żywe trupy i poważnie może zagrozić pokojowi na świecie.
Nienawidzę terrorystów, kopulujących ze zwierzętami idiotów w turbanach i fanatyków religijnych dowolnego rodzaju, a tak się składa że po wiekach chrześcijańskiego terroru prym w wyżynaniu niewinnych teraz wiodą muzułmanie. Nie ma co chować głowy w piasek, tak to się wszystko pozmieniało ludziska!
Ścierwo naczelnego wodza klanu Turbaniarzy zostaje znalezione przez przypadkowych ludzi, którzy szybko orientują się w zagrożeniu, lecz dla naszego świata może być już za późno. Ziarno spaczenia zostaje zasiane, a Bin Laden infekuje kogo tylko może, czemu towarzyszą całkiem zacne efekty gore i kilka niewybrednych żartów, wliczając w to półnagą dziewice w wersji męskiej… ohyda.
Nie wspomniałem wam jeszcze, że nie jest to pełnometrażowy film, ale kilkuminutowy trailer do dzieła, które nawet nie miało powstać. Nie przeszkadza to jednak w zupełności, bo czasem lepiej kilka minut się pośmiać niż męczyć przez trzy godziny siedząc przed monitorem i wesoło chrumkając jedynie podczas kilku ujęć.
Czy mi się podobało? A pewnie że tak. Czasem wystarczy po prostu wyłączyć mózgownicę, otworzyć sobie piweczko i cieszyć się miłym, nieskomplikowanym i dającym radochę dziełem.
Jeśli chcecie znać moje zdanie na temat islamistów, globalnego ocieplenia i wyborów Miss Kozy możecie śmiało zagadnąć na priv, Allahu Akbar!