Początkowo miałem zaprezentować wam recenzje „Montaż Komnat” czyli szalonego filmu akcji o opętanych przez demony budowlańcach lub też „Hory Portier i Czacha Bobra”, dzieła traktującego o zmaganiach ciecia z mrocznymi mocami. Zamiast tego mamy produkcje o anakondach i krokodylach… wiem, mało to ciekawe.
Robert Englund znany z roli Freddy’ego wciela się w postać pirata! No może nie do końca, ale ma przepaskę na oku i hak zamiast ręki, tak więc „close enough”. Przez jego zachłanność wypuszone zostają modyfikowane genetycznie węże, które działając łapkę w łuskę z aligatorami sieją w okolicy śmierć i spustoszenie.
Ich ofiarą padają „siostry” z bractwa Gamma-Anal-Alfa, a także najemnicy, którzy zostali wysłani by zapobiec zagrożeniu. Fabuła jest więc nieskomplikowana, ale na szczęście produkcja ta posiada plusy, które z pewnością przekonają amatorów niskobudżetowego kina do sięgnięcia po tę pozycję.
Na plus należy zaliczyć naprawdę niezłe jak na ten typ produkcji efekty specjalne, płaskich jak pośladki starca bohaterów, którzy jednak nie wkurzają, a to nieczęste, a także głupawe pojedynki stworów.
Jatka serwowana w tym nastawionym na czystą rozrywkę dziele jest naprawdę przystępna i zdziwiony byłem wielce, że tak miło mi się przy tym siedziało. Chociaż stwory nie są jakość szczególnie ciekawe, to mimo wszystko całokształt jest naprawdę w ok.