Nasz świat spotkała zagłada. Zainfekowani przez owady geje, niczym wierni żołnierze swej królowej, w samych tylko bokserkach rozpierzchli się po świecie, niosąc śmierć i zniszczenie. Jak do tego doszło? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć nie szczędząc wam okropnych szczegółów.
Nastał taki czas, że populacja pszczół, zajmujących się zapylaniem kwiatów i produkcją miodku zaczęła karłowacieć. Ich skrzydełka nie miały już tyle wigoru, a bzyczenie przestało drażnić nawet dzieci bawiące się podczas pikniku, a co za tym idzie, ktoś musiał pomóc biednym owadom.
Z pomocą przyszedł pewien doktor, który zlecił swoim studentom genetyki zmodyfikowanie tego gatunku, ale niestety zespół składał się wyłącznie z homoseksualnych kumpli, którzy woleli poharatać w gałę (zabrzmiało dwuznacznie) niż skupić się na zadaniu.
(Dynamiczna scena pościgu)
Ludziska moje, ten film to totalna masakra, przeznaczona wyłącznie dla kobiet, lubujących się w obserwowaniu macających swoje członki mężczyzn (jest tego sporo) oraz osób o homoseksualnej orientacji…. i może wegan, czemu nie.
Na szczególną uwagę zasługuje ostatnie dwadzieścia pięć minut filmu. Czemu? Ponieważ przez około piętnaście minut podziwiamy epicką scenę marszu jednego z głównych bohaterów.
Wyobraźcie to sobie! Facet wychodzi z ośrodka (w tle epicka muzyka), idzie, idzie, mija kałuże, jakieś budynki, wchodzi do lasu (muza wciąż gra), wychodzi z drugiej strony lasu, idzie przez plażę (ujęcie na fale), mija okoliczne wyroby chałupnicze, prawie zderza się z palmą… i tak dalej. Przez piętnaście minut.
(„Gdybym tylko miał packę…”)
Zresztą, niczego innego się nie spodziewałem, ale jako wasz zbawiciel i mesjasz musiałem zrecenzować to, gdybyście kiedyś przypadkiem chcieli to sobie odpalić. Nie dziękujcie, to mój obowiązek.
Jeden komentarz
Przepraszam bardzo ale nawet ja, rasowy pedał, ledwo mogę przeżyć takie filmy.
Przyznam się szczerze. Obejrzałem ich trochę. Sporo. Naprawdę dużo…