DEAD SNOW – TRUPI ŚNIEG
Długo wstrzymywałem się z oglądnięciem produkcji norwegów będąc pewnym, że Stierlitz, mój dzielny kompan w ochlejsko/recenzenckich bojach będący fanatykiem takich produkcji znajdzie w końcu trochę czasu i palnie odpowiednią reckę.
Jednak nie dla psa kiełbasa! Mój przyboczny udaje chorego, tłumaczy się brakiem czasu związanym z nauką tańca orientalnego albo po chamsku przerywa połączenia telefoniczne szeleszcząc przedtem folią i wydając dziwne dźwięki.
Skoro więc na mnie spadł obowiązek zrecenzowania tego dzieła, odpalcie cygarka, łyknijcie piwko i słuchajcie.
Grupka znajomych planuje urżnąć się za wszystkie czasy i poruchać się nawzajem w chatce położonej w górach. Niektórzy kopulują w sraczu, inni łykają browarki, w sumie normalka.
Sytuacja nieco się komplikuje, gdy na ich domek napadają naziści, którzy ekshumują się ze zmarzlin i sprawiają sieczkę domownikom. Ci jednak, nie pozostają im dłużni!
Po uprzednim uzbrojeniu się w narzędzia służące do siekania i miażdżenia wybiegają w plener, by raz na zawsze wybić z przegniłych, nazistowskich łbów podobne pomysły.
Choć niemieccy żołnierze giną (po raz wtóry) jak muchy, a ich zdolności bojowe są co najwyżej średnich lotów, ich przewaga liczebna jest oszałamiająca.
Filmidło jest niesamowicie przewidywalne, ale nie przeszkadza to odbiorze. Norwegowie postawili na hektolitry krwi, urywane czerepy i trochę flaków, co zdecydowanie wyszło produkcji na plus.
Jeśli miałbym na coś ponarzekać, to tylko na wspomnianą już przewidywalność oraz to, że kapkę długo się rozkręca. Mimo wszystko, jak najbardziej warto.
Dla zainteresowanych:
http://www.imdb.com/video/imdb/vi2978087705
Werdykt: