MICROWAVE MASSACRE
–
MIKROFALOWA MASAKRA
Film ten znalazłem przypadkiem na blogu znajomego http://kochamdziwnekino.blogspot.com/ i po przeczytaniu jego recenzji od razu zapragnąłem zarzucić go sobie delektując się piwkiem.
Choć początkowo podszedłem do produkcji z dystansem, okazało się, że nie mam się czego obawiać, ponieważ już w pierwszych minutach filmu dzieje się cholernie dużo:
1. Cycata i dupiata kobitka, która wciska swoje nagie piersi w otwór w drewnianej ściance wzbudza popłoch wśród budowlańców.
2. Biedny majster znajduje w burgerze kraba, a jego podwładny nie chce przehandlować za niego swojej bułeczki z serem.
3. Miniaturowy piesek z wiecznie wywalonym jęzorem słucha zachwytu swojej podstarzałej pani na temat świeżo zakupionej mikrofalówki.
Jeśli wymagacie czegoś więcej od porządnego filmu, to zapewne macie nie po kolei we łbach.
Na wasze szczęście, znajdzie się tu więcej rzeczy, na których możecie zawiesić oko.
Wspomniany w wyliczance majster okazuje się być mężem nabywczyni mikrofali i od dawien dawna nosi się z zamiarem pozbycia się irytującego go babsztyla.
Flądra jest pyskata, wkurzająca i zamiast ugotować facetowi zimniory i schaboszczaka komponuje dania, które są bolesną karą dla każdego prawdziwego samca.
Pewnego dnia, spragniony porządnej strawy facet przychodzi do domu kompletnie uchlany, po czym pluje żonie obiadu, szcza do kwiatka i w końcu ją morduję.
Teraz nie dość, że ma święty spokój, to może zacząć szamać pełnomięsne dania, których powstydziłaby się najwyższej jakości budka serwująca kebaby.
Ciekawostką jest jednak fakt, że przez pomyłkę jednym z jego pierwszych posiłków staje się położona trupem kobita.
Zarówno jemu, jak i jego kumplom z pracy, którzy nie wiedzą co tak naprawdę wcinają nowa potrawa smakuje do tego stopnia, że nasz bohater zaczyna polować na młodsze i bardziej jędrne mięsko.
Ciekawi jesteście czy moje rekinie oko wyłapało jakieś wady? Ano są dwie. Pierwsza to marne aktorstwo, drugą natomiast jest absolutny brak Gore.
Pomimo tych mankamentów filmidło jest przyjemne, a by dodać nieco pikanterii obrazowi reżyser postanowił pokazać widzom kilkanaście sztuk damskich piersi.
To się nazywa artystyczna wolność!
Dla zainteresowanych:
Werdykt:
2 komentarze
Brzmi na pięć piw 😀
A gdzie tam 😀 Trwa tylko 20 minut więc polecam przekonać się na własnej skórze 🙂