Pewnie już o tym pisałem, ale napisze jeszcze raz- prapoczątkiem, „wielkim wybuchem” idei stron Dobryhorror.pl i Horroryonline.pl był seans koreańskiego horroru „Opowieść o dwóch siostrach. Obraz ten, oglądany przez przyszłych adminów wyżej wymienionych stron, zrobił na nich (adminach, nie stronach) tak wielkie wrażenie, że rozbudził (albo przywrócił) fascynację kinem grozy. Drugim takim filmem był „Shutter”. Też oczywiście koreański. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że „Lustro” jest również przedstawicielem kina koreańskiego, a dodatkowo mignął mi w co najmniej jednym (z licznych, obecnych w interntetach) zestawieniu najlepszych horrorów ever. Powody, żeby obejrzeć miałem więc duże. No i jeszcze oglądałem amerykański remake, który o dziwo był całkiem, całkiem. „Lustra” nie mogłem nie odpalić.
Akcja filmu rozgrywa się w wielkim centrum handlowym, w którym parę miesięcy wcześniej wybuchł pożar. Centrum jest w remoncie, mającym się z resztą ku końcowi, pracownicy obiektu szykują się więc do wielkiego otwarcia. Tymczasem w budynku przydarza się niewyjaśniony, tajemniczy, krwawy zgon. Sprawę śmierci próbuje rozwiązać szef ochrony, który zanim został szefem ochrony, był wybitnym detektywem. Niestety jego kariera w policji została przerwana z powodu tragedii w czasie akcji odbicia zakładnika. Po fuszerce w czasie owej akcji, nasz bohater może się cieszyć, że złapał jakąkolwiek pracę, chociaż on utrzymuje, że nie popełnił błędu. Tymczasem w centrum handlowym giną kolejni pracownicy, wszyscy, schodzą z tego świata, krwawo i tajemniczo. I wszyscy przed lustrem.
Czytając fabułę, wprawne horrorowe oko, wyłowi typowe składniki typowego, dobrego horroru azjatyckiego: tragedię sprzed lat, która może być katalizatorem dziwnych wydarzeń, nieszczęśliwego bohatera zmagającego się z osobistymi demonami, a przede wszystkim dziwne morderstwa o być może nadprzyrodzonej genezie. I powiem tak- „Lustra” to w zasadzie podręcznikowy przykład udanego koreańskiego ghost story. Jest tak podręcznikowy, że jeśli, ktoś by mnie spytał, od czego powinno się zacząć przygodę z tego rodzaju kinem, odpowiedziałbym bez wahania: „Lustro”. Oprócz wyżej wymienionych elementów, mamy w filmie oczywiście też piękne, wysmakowane kadry (widać to z resztą już w pierwszej scenie, gdzie krew malowniczo płynie fugami płytek w łazience), zagadkę kryminalną, tajemniczy klimat, mściwego ducha i szczyptę filozofii legend i wierzeń, rzucanych niby mimochodem w tle głównej akcji a jednak mających kluczowe znaczenie. Mamy też oczywiście twist końcowy, gdzie wszystko wskakuje na miejsce i okazuje się to, co często się okazuje w tego typu filmach. No i jest naturalnie też zamykająca film scena , która w założeniu ma być pewnym „katharsis” i kazać oglądającemu spojrzeć na cały film inaczej (kto oglądał amerykańską wersję, ten owego katharis niestety nie dozna). Tak, to wszystko tu jest i muszę stwierdzić, że nieźle się to wszystko zgrywa i na dodatek w według mnie dobrze niełzłych proporcjach. Klimatu jest sporo, tajemnicy dużo, a filozofowania niewiele , akurat tyle, żeby nie przynudzać i nie powodować dłużyzn. Samych scen grozy jest w sumie dość mało, ale rekompensowane są one przez zagadkowy wątek kryminalny, który nawet wciąga. Dlatego uważam ,że jak ktoś nie jest przekonany do „asianów” (bo np oglądał Gidam), to ten film może go przekonać.
Ale niestety jest też niemała łyżka dziegciu. Film jest tak wzorcowym „asianem”, że znawców tego gatunku absolutnie niczym nie zaskoczy. A przecież siłą koreańskich ghost story jest w gruncie, że owy „what the fuck” efekt. Ja jakoś go tu nie odczułem, po części pewnie dlatego, że oglądałem amerykański remake (choć pamiętałem z niego tylko ostatnią scenę a istoty zagadki i całej fabuły- nie), ale głównie dlatego, że te wszystkie azjatyckie składniki, które są same w sobie pyszne, mi się już chyba troszkę przejadły. Niestety absolutnie żadnego nowego składnika nie odczułem a nic tak nie zabija radości z seansu, jak poczucie, że znów się ogląda tę samą historię. Niestety jak tak czułem, no i obraz nie był w stanie mnie przestraszyć, chociaż sama historia intrygowała. Mimo to jestem w stanie uwierzyć, że ktoś może uważać „Lustro” za jeden z lepszych filmów grozy w historii (choć dla mnie to bardo na wyrost). Koreańczycy potrafią robić ghost story z wciągającą fabuła i tu to faktycznie widać, A przez fakt, że nie ma tu aż tak wielkiego wschodniego filozofowania, jakby się można spodziewać, „Lustro” pozbawione jest wielu elementów, które mogą odrzucać od asianów. Film jest niezły i na pewno polecam go widzom, którzy nie naoglądali się jeszcze w życiu koreańskich ghost story albo lubią fabuły z z wątkami kryminalnymi. Z drugiej strony, fanatycy takiego kina (jeśli jeszcze „Lustra” nie oglądali), mogą go sobie spokojnie odpuścić. I odpalić jeszcze raz Shutter.
P.S. Miałem jeszcze zrecenzować inny „asian”- „Zakazane piętro”, ale recenzja byłaby by bliźniaczo podobna, więc tylko napomknę, że jest trochę więcej klimatów ghost oraz grozy (ale też w sumie wszystko to dość wtóne), za to mniej zagadki kryminalnej i zero filozofii i legend. Też daje radę, ale nie jest jakiś mega super hiper.