Kino Giallo, włoska ekstrema zapoczątkowana w latach 60, dożyła spokojnej starości umierając śmiercią naturalną w latach 80. W tym okresie wyprodukowano kilka tysięcy takich filmów. Sama nazwa wywodzi się od klasycznych włoskich kryminałków w żółtych okładkach sprzedawanych wszędzie i za grosze. Gialli były najczęściej mieszaniną kryminałów, thrillerów, opowieści z dreszczykiem z dużą dozą erotyki. Takie też były te filmy, przynajmniej u początków ruchu. Pierwszym filmem giallo można uznać La ragazza che sapeva troppo (The girl who knew too much) z 1963 roku w reżyserii legendarnego Mario Bavy. Kliszowy kryminał opowiadający o młodej turystce, która notabene uwielbia czytać powieści gialli. Przybywa ona do Rzymu w odwiedziny do chorej ciotki, która wkrótce potem umiera, wskutek dziwnych okoliczności staje się ona świadkiem morderstwa. Popycha ją to pod wpływem czytanych powieści do podjęcia śledztwa, które doprowadzi do tragicznego końca.
MARIO BAVA i jego styl.
O ile powyższy film można nazwać bezsprzecznie pierwszym filmem giallo, to dopiero następny film Bavy przyniósł ze sobą jawne wyklarowanie stylu i narracji całego nurtu. W 1964 roku nakręcił Sei donne per l’assassino. Film, który zawierał w sobie wszystkie najważniejsze założenia nurtu, a przede wszystkim wszystko, czym reżyser oddychał. Sztukę, malarstwo i przemoc. To pierwszy tak plastycznie zrealizowany film, który aż błyszczy od nowatorskiej formy ekspresji. Przepięknie sfilmowany taniec przemocy, znacznie bardziej obrazowej, niż filmy z USA z tamtych lat. Całość mimo, ze nie jest wielce oryginalna uderza swoją formą w każdy zmysł i nie pozwala przejść obok tego wielkiego dzieła obojętnie. Zamiłowanie reżysera do plastycznej przemocy i obrazowaniu mordu w sposób iście artystyczny zostanie później zaadaptowane przez większość twórców giallo kończąc na najbardziej znanym i prawdopodobnie największym z nich, mówię tutaj oczywiście o Dario Argento. Sam styl Mario Bavy jednak był inny od późniejszego, ponieważ większość z twórców zaadaptowała poszczególne jego fragmenty do swoich filmów na własnych zasadach. Dzieła Bavy charakteryzowały się bogatą scenografią, rozbuchanym, plastycznie kolorowym stylem i pełnym erotycznego napięcia klimatem, który potęguje odbiór dzieła. Ale to nie koniec, bo jego styl ewoluował i w 1966 roku świat ujrzał film Operazione Paura, który to sam Martin Scorseze uważa za arcydzieło i jeden z najwybitniejszych filmów w historii kina. A sam film jest już czystej wody horrorem, epatującym przemocą, przepięknymi zdjęciami, niesamowitym, złowrogim klimatem i przede wszystkim bijącym na głowę wszystko, co wypuściły amerykańskie wytwórnie (w tym i legendarne horrory HAMMER). Kino europejskie cechowało się większą liberalnością w stosunku do przemocy i seksu niż kino zza oceanu. Operacja Strach, bo taki tytuł nosi ten film w Polsce (Kill Baby, Kill! To tytuł amerykański, który kojarzony jest przez większość miłośników klasycznych horrorów), to mroczny, gotycki horror wykąpany w stylu giallo od samych napisów początkowych, po fajerwerki na końcu tegoż dzieła. W tym filmie Bava wycisnął ze swojego stylu wszystko co się dało dając światu jeden z najbardziej onirycznych, klimatycznych i przerażających formą horrorów w historii ówczesnego kina. I do dziś bardzo trudno jest się zbliżyć formą narracji i budowania napięcia do tego osiągniętego w tym filmie. Mario Bava (kolejne powtórzenie) ma na swoim koncie jeszcze jedno osiągnięcie, o którym dziś mało kto pamięta, mówię tutaj oczywiście o pełnym fabularnych twistów i pokręconym horrorze Reazione a catena znanym na świecie jako A Bay of Blood. Film ten jest jego najbrutalniejszym i najintensywniejszym w dorobku. Zawiera mnóstwo obrazowej i ekstremalnej przemocy, oraz bardzo przemyślany scenariusz pełen zawijasów fabularnych i szokujących zwrotów akcji. Został uznany przez krytyków magazynu Total Film jako jeden z 50 najlepszych horrorów wszech czasów. Mało kto zwraca obecnie uwagę, że ten szczytowy w formie horror jest jednym z pierwszych slasherów w historii kina. Mario Bava nie tylko odpowiada za giallo w swojej formie, ale także podłożył podwaliny pod jeden z najbardziej ekstremalnych nurtów kina przemocy, slasherów. Swoją bogatą filmografię Bava zamknął filmem Schock, idealnym przykładem mrocznego kina giallo, pełnego dla odmiany surowych barw i ciężkiej barwy klimatu. Sam film został przyjęty dość chłodno i dopiero po latach został doceniony zarówno przez znawców gatunku jak i miłośników horrorów. Historia skupia się na rodzinę, którą nawiedzają nadprzyrodzone zjawiska, ale w pełnej formie narzuconej przez gatunek, co sprawia, że ogląda się go z nieustannym niepokojem, jednocześnie doceniając wirtuozerię stylu i chłodną narrację. To był ostatni film Mario Bavy, a współpracował z nim jego syn, Lamberto. Trzeba jednak pamiętać, że Mario Bava był wszechstronnym twórcą, człowiekiem renesansu. Był znakomitym operatorem i nakręcił zdjęcia do ponad 70 filmów, parał się także scenopisarstwem i przede wszystkim efektami specjalnymi (w tym w Inferno Dario Argento, o którym szerzej napiszę poniżej). Filmy Bavy po 1971 roku miały problemy ze znalezieniem dystrybucji kinowej i kończyły cięte i zmieniane fabularnie na półkach lub w ograniczonej dystrybucji kinowej najczęściej pod zmienionym tytułem. Mario Bava miał niebagatelny wpływ na kino eksploatacji i giallo, oraz samego horroru jako takiego. W czasach, gdy Sergio Leone kręcił swoją trylogię dolarową on był na piedestale twórców horroru i kina giallo. Określił i zapoczątkował cały gatunek, nadał mu ramy i styl, który był później kopiowany przez wielu. I jest kopiowany po dziś dzień (w większości znanych nam slasherów echa jego A Bay of Blood są odczuwalne nawet w najnowszych horrorach z gatunku). Szkoda, że sam autor jest tak zapomniany w mainstreamie. Zmarł w 1980 roku na zawał serca w wieku 65 lat.
LUCIO FULCI i jego groteska
Mówiąc o kinie giallo w najbrutalniejszej odsłonie nie można nie wspomnieć o Lucio Fulcim, którego filmografia może i nie jest tak zapamiętała, jak Mario Bavy, a jego filmy były zazwyczaj miażdżone przez krytykę, to dziś po latach możemy z całą pewnością powiedzieć, że ten reżyser wziął cały gatunek w rejony, gdzie przed nim jeszcze nikogo nie było. A zacząć trzeba od jego mrocznego thrillera z 1968 roku, Una Sull’Altra, szerzej znanemu (choć i tak kompletnie zapomnianemu) jako Perversion Story. Już w tym filmie widać zamiłowanie Fulciego do smoliście czarnego humoru, choć wciąż jest on utrzymywany na wodzy poprzez formę tego dzieła. Całość skupia się na małżonku, któremu nagle umiera zdradzana przez niego żona. Okazuje się, ze przed śmiercią wykupiła polisę na milion dolarów, co oczywiście wzbudza oczywiste podejrzenia ze strony firmy ubezpieczeniowej jak i policji. Na domiar złego niedługo później główny bohater poznaje striptizerkę, która do złudzenia przypomina jego dopiero co zmarłą żonę. Wygibas, który mógł posłużyć jako podwaliny pod czarną komedię wyszedł jako mroczny, bardzo ciężki dramat kryminalny z domieszką fatalistycznego humoru i niesamowitymi twistami fabularnymi. Całość garściami czerpie ze stylu Bavy, jednocześnie klarując styl Lucio Fulciego doprowadza do niezwykłej fuzji stylów. Całosć jest ubrana w stylistykę rzeczywistości lat 60, czyli mocno narkotyczny montaż i takaż scenografia. Co wyróżnia tej film na tle innych, to śmiała erotyka, ale podana niczym dzieło sztuki w najwykwitniejszej restauracji. Ciekawie więc, biorąc pod uwagę ten właśnie film, potoczyła się późniejsza kariera tego reżysera. W 1972 roku na świat wyszło kolejne dziecko reżysera, Non Si Sevizia un paperino znanym jako Nie torturuj kaczuszki. Ten mroczny thriller opowiada o seryjnym mordercy dzieci i zdawał się być szczytową formą klaryfikacji stylu reżysera ze względu na bardzo oniryczną scenografię, mroczny klimat i niepokojący, choć plastyczny w każdym calu styl zdjęć. Giallo, które zaczęło w końcu brać formę ponad treść. Co ciekawe w kolejnych latach Fulci nakręcił kilka westernów pod wpływem nurtu spaghetti, w tym dwie części o Białym Kle. Wtem w 1977 roku jego film Sette note in nero przyniósł powrót do gatunku giallo w opowieści o jasnowidzce, która pod wpływem wizji znajduje trupa w ścianie, a później nabawia się przerażającej pewności, ze będzie następna. Całość opływa wręcz w dziwacznym klimacie, który wręcz wpływa na widza zza ekranu tworząc swoistą więź pomiędzy dziełem, a jego odbiorcą. Giallo u podstaw czerpiące garściami z jednego z głównych nurtów kina giallo, czyli erotyzującego (bardzo mocno) kryminału. Lecz tutaj grubo tkanym czarną nicią humoru. Nikt jednak nie spodziewał się tego, co nadchodzi w 1979 roku… Zombi 2. Film, który miał być włoską odpowiedzią na Świt Żywych Trupów, a ostatecznie wywindował twórcę na piedestał wyszydzanych i wyklinanych twórców kina. Ultrabrutalny, krwawy i momentami wręcz parodystyczny film został doceniony dopiero po latach jako pierwszy prawdziwy film gore. A było w nim mnóstwo naleciałości kina giallo. Począwszy od dusznego klimatu aż po elektryzującą ścieżkę dźwiękową i niesamowicie kolorową scenografię. Tutaj wciąż wyczuwalny jest suspens i mocno lsd-owski klimat, który tak wiele znaczył dla gatunku. Można go zaliczyć do ostatniego filmu giallo w filmografii twórcy, który poźniej został okrzyknięty jednoznacznie i jednogłośnie ojcem chrzestnym gore, a więc kolejny gatunek horroru można przypisać pod giallo. Geneza tegoż wywodzi się bezpośrednio z tek odmiany ekstremy. Jednak jest coś, czego wielu nie wspomni, a mianowicie to, że filmy Lucio Fulciego są złe, a najczęsciej bardzo złe. Był to twórca, który swój talent i możliwości rozdrabniał na drobne aż do śmierci. Niestety ciężko dziś szukać filmów Fulciego, które by zachwycały. Oczywiście z wyjątkiem jego pierwszych 3 filmów giallo. Twórca ten zwrócił się w stronę ekstremy w latach 80 i tam też pozostał niemalże do końca.
UMBERTO LENZI i giallo
Inaczej sprawa się ma z innym przedstawicielem giallo, czyli niesławnym Umberto Lenzim. Otóż twórca ten nie zawsze był tym niesławnym, a jego kariera poszła w bardzo dziwne rejony, co jest ciekawsze pod tym względem, że twórcą nigdy nie był niszowym i był szanowanym twórcą. I to jeszcze zanim nakręcił swoje pierwsze giallo w 1969 roku. Zmarły w 2017 roku reżyser przeszedł na emeryturę w latach 90, ale zanim to zrobił zostawił swoje piętno na kinie giallo i zrobił coś, czego nikt się po nim nie spodziewał. Ale o tym za chwilę. Teraz wróćmy do roku 1969 i jego klasykowi Orgasmo, będzie to jedyny film giallo opisywany tutaj, ale przyjrzymy mu się głębiej, bo to jedyny film warty uwagi u tego twórcy w ramach gatunku. Niestety Lenzi nie miał szczęścia w tym gatunku i większosć jego filmów jest albo niedostępnych, albo koszmarnej jakości, zarówno artystycznej, jak i ogólnoprzyjętej – oglądalnej. Cechowały je zazwyczaj bardzo małe budżety, okropne aktorstwo i bezsensowne scenariusze. Ale z Orgasmo sprawa ma się inaczej. I choć nie jest to arcydzieło, ani szczytowe osiągnięcie samego reżysera miał swój wpływ na gatunek pod kilkoma względami. Zacząć trzeba od piętrzącej intrygi, ubarwionej niesamowicie narkotycznym klimatem i mrocznej, choć żywej ścieżce dźwiękowej. Lenzi mając doświadczenie przede wszystkim z filmów kostiumowych doskonale rozumiał, że barwa obrazu ma takie same znaczenie jak i jego fabuła, a co za tym idzie – jego pierwsze giallo było pełne fuzjastycznej i dziwacznej scenografii, Lenzi czerpał tutaj przede wszystkim ze swojego doświadczenia, ale w formie kręcenia i naleciałościach wyraźnie było czuć ducha Bavy. Lenzi jednak poszedł o krok dalej i wszystko wywindował na poziom ostrego narkotycznego tripu i choć dziś to tak może nie być odbierane, trzeba sobie zawsze przypominać, że to film sprzed 50 lat. Reżyser osiągnął swój cel przenosząc ciężar obcowania z filmem z fabuły na obraz i podkręcił formę do tego stopnia, że całkowicie ukryła pod sobą treść. Jednak w tym przypadku jej przerost nie był niczym złym. W końcu to giallo, a w giallo forma liczy się o wiele bardziej niż sama treść. Otóż ze wszystkich twórców giallo Umberto Lenzi wywodził się z najbardziej normalnego środowiska, więc ciekawym jest, co nakręcił na początku lat 80. Dwa z trzech najbardziej znanych filmów z nurtu kanibalistycznego w historii kina. I to te dwa ekstremalnie obrzydliwe i cięte przez cenzorów w każdym zakątku świata, mówię tutaj oczywiście o niesławnych Mangiati Vivi! Czyli Zjedzeni Żywcem i Cannibal Ferox. Ten drugi w szczególności, gdyż wywołał skandal na całym świecie i został zakazany w ponad 30 krajach. Jego filmografię obejmuje chyba każdy możliwy gatunek kina, od dramatów, przez psychodeliczne kino giallo po ekstremalne horrory i klasyczne kino policyjne. Twórca wszechstronny i prywatnie przyjaciel samego Quentina Tarantino. Aż do śmierci był otoczony kultem i szacunkiem.
DARIO ARGENTO
Oczywiście mówiąc o kinie giallo nie można zapomnieć i pominąć najważniejszego z twórców, czyli Dario Argento. Człowiek renesansu, który jako jedyny ze wszystkich twórców może się pochwalić arcydziełem na koncie, ale jednocześnie ma na koncie filmy gorsze od tych autorstwa Lucio Fonciego. Szanowni państwo, mierzymy się ze sztuką Dario Argento w pełnej rozpiętości. A jest to twórca nie byle jaki, bo już na piczątku kariery współtworzył scenariusz do legendarnego westernu Sergio Leone Once upon a time in the West. Później potoczyło się z góry, a pierwsze giallo spod jego ręki ujrzeliśmy już w 1970 roku, giallo, które na zawsze wyznaczyło kierunek jego twórczości i ukrztałtowało jego styl. Ptak o kryształowym upierzeniu to klasyczny kryminał o dosyć prostej historii, ale za to niezwykłej formie. To przede wszystkim debiut Argento i wierzcie mi, wielu reżyserów chciałoby tak zadebiutować. Film niedrogi, momentami tandetny, ale skupiający widza przede wszystkim na odczuwaniu zmysłowym. W latach 70 giallo ostatecznie uformowało bowiem swój styl i Argento był jego objawieniem totalnym, tworząc je nieprzerwanie aż do późnyxh lat 80. Ledwie rok później na ekrany trafia Kot o dziewięciu ogonach kolejne spojrzenie Argento na giallo lecz tym razem od strony mrocznego thrilleru i mocno naciąganego treścią. Twórca prawdopodobnie sprawdzał możliwości i spełniał własne ambicje. Raptem kilka miesięcy później na ekrany trafia ostatnia część jego wstępnej tzw. Trylogii zwierzęcej. Mowa tutaj o Czterech muchach na szarym aksamicie. Cała trylogia jest ukwiecona muzyką wspaniałego Ennio Morricone i jest sztandarowym przykładem kina giallo. Każdy kto chce zacząć przygodę z typ typem kina powinien zacząć od tych trzech filmów. Trzeba przyznać, że są to filmy znakomite, niezwykle trzymające w napięciu i przedstawiają trzy spojrzenia na giallo, od strony czarnego kryminału w pierwszej części poprzez thriller, a kończąc na dramacie (z elementami ziezłej komedii muszę przyznać) w przypadku ostatniego z filmów. Wszystkie trzy filmy cechuje niezwykła maestria w budowaniu klimatu, doskonale poprowadzona intryga i niesamowity styl kręcenia jak na ówczesne czasy. Ale to były tylko przymiarki do tego, co nadeszło w 1975 roku. Profondo Rosso czyli Głęboka Czerwień. Arcydzieło kina, nie tylko giallo. Film wybitny, wynoszący cały gatunek na piedestał sztuki wysokiej. Po raz pierwszy tutaj mamy do czynienia w jego filmach z czystym gore i po raz pierwszy słyszymy tutaj ścieżkę dźwiękową legendarnej włoskiej grupy rockowej Goblin. Argento stworzył tutaj giallo idealne, pozbawione wad i niesamowicie fascynującą. Pełną niedomówień, o oślizgłym, mrocznym klimacie. Z genialną ścieżką dźwiękową, jeszcze lepszymi zdjęciami (te ućpane filtry!!!) i niesamowitą scenografią. Od tego filmu zaczęto kojarzyć Argento z kinem giallo, a kino giallo właśnie z nim. I można by było tutaj skończyć, gdyż jest to dzieło totalne, gdyby nie jego druga trylogia, trylogia trzech matek, zapoczątkowana w 1975 roku legendarną Suspirią. Otóż film ten stawia sobie na celu przede wszystkim wizualne fajerwerki i lepiący klimat ponad fabułę. Najważniejsze są postaci i sposób ich przedstawienia, klimat i niesamowita gra świateł i kolorów, które de facto wynoszą ten film ponad wszystkie inne przez niego stworzone. Nigdy wcześniej nie było filmu tak obrazowo uzależniającego, stawiającego grozę i jej efektowność ponad treść i przy tym nie będącym koszmarkiem jakiegoś zblazowanego reżysera. To dzieło totalne w swojej formie, doprowadzające giallo jak i horror do rangi wykwintnego dania w najlepszej restauracji. Dzieło ukwiecone poraz kolejny ścieżką dźwiękową grupy Goblin i sfilmowane na bardzo jaskrawych filtrach. Horror demoniczny jako kolejna głowna gałąź kina giallo osiąga tutaj swoją pełnię możliwości. Trzy lata później świat ujrzał kolejną z trzech matek w filmie Inferno. Film okrutny i pełen obrazowej przemocy, przy którym współpracował z Mario Bavą i jego synem. Film z jakiegoś powodu nie został tak dobrze przyjęty jak poprzedniczka i jego dystrybucja była o wiele mniejsza niż w przypadku pierwszej części trylogii. Jednak nie jest to film zły, jest inny. Po raz pierwszy Argento rozbudował scenariusz dając pole do popisu nie tylko formie, ale chciał sfuzjować ją z treścią. Przyniosło to jednak nie do końca najlepszy skutek, gdyż krytycy wciąż ubóstwiający pierwszą część zmietli ten film z powierzchni ziemi. Dopiero po latach zaczęto do niego powracać i doceniać. I choć nie jest to film tak doskonały jak Suspiria czy Profondo Rosso to wciąż jeden z najlepszych giallo w historii gatunku. I jeden z najlepszych horrorów lat 80. Oczywiście wiele aspektów pozostaje w swerze dyskusji, ale to jeden z najbardziej niedocenionych skarbów mistrza grozy. Trzeba go oglądać sercem i duszą, wczuć się zmysłami, a wtedy osiągnie się pełnię tego, co reżyser chciał nam przekazać. W 1982 roku twórca uraczył nas filmem Tenebre, który był typowym giallo w stylu jego pierwszych trzech filmów z ciekawostką, gdzie głównym bohaterem był pisarzyna powieści gialli właśnie. Dzieło poprawne i idealne na zapoznanie się z gatunkiem. W 1985 roku natomiast dostaliśmy ciekawą fuzję giallo i amerykańskiego slashera (tutaj kolejny ukłon Argento w stronę Mario Bavy) horror Phenomena z młodziutką Jennifer Connelly. Jeden z moich ulubionych filmów reżysera. Niezwykle sugestywny styl jego giallo w połączeniu w typowym kinem przemocy i kolejną ścieżką grupy Goblin daje mieszaninę wybuchową i prawdopodobnie jeden z najbardziej artystycznych slasherów w historii kina. Szczególnie w dobie sequeli z lat 80 ten film wyróżnia się oryginalnością i genialnie zaaranżowanymi scenami mordów i groteskowemu humorowi splątanemu z niezłym mimo wszystko wątkiem kryminalnym. Pomimo naturalnej śmierci gatunku Dario Argento uparcie trzyma się i kieruje jego zasadami i w ciągu kolejnych lat uracza nas różnymi wariacjami na temat z lepszym (Opera z 1987 roku) lub gorszym (Trauma z 1993 roku) skutkiem, jednak wciąż nie tracąc swojego autorskiego sznytu i poziom nie spadał poniżej pewnego akceptowalnego minimum. Argento zwrócił się później (i wcześniej w międzyczasie) w stronę horroru artystycznego jak i klasyce literatury wciąż jednak trzymając wszystkich ze swoim stylem, klarownie przemycając pewne naleciałości giallo aż w 2001 roku powrócił z czystym giallo pod tytułem Non ho sonno czyli Bezsenność. Miks kryminału i horroru w starym dobrym stylu dawał nadzieję, że Argento nie zapomniał jak się robi klasyczne giallo. I nie zapomniał. Wróciliśmy do świata wypełnionego oparami lds, niezwykłej scenografii i jedynym w swoim rodzaju klimacie. Niestety był to zryw, gdyż w 2007 roku Dario Argento niespodziewanie postanowił zamknąć swoją legendarną już trylogię trzech matek filmem La terza madre czyli po prostu Matka Łez. Film tak okropny i słaby, że aż dziw, że wyszedł spod ręki Argento. Z niewiadomych nikomu przyczyn reżyser zrezygnował ze swoich fajerwerków i postawił na kino epatujące obrazową i prymitywną przemocą (co prawda niezwykle sugestywnej i bez wątpienia była najlepszą rzeczą z całego filmu) i bez najmniejszej zawartości fabuły czy stylu znanego mu z wcześniejszych filmów. Film okropny i niestety do zapomnienia, nawet pomimo tego, ze tworzy on dopełnienie trylogii. No i w 2009 roku autor uraczył nas ostatnim jak dotąd filmem giallo, zatytuowanym bardzo prosto i zwyczajnie – Giallo. Film swoim tytułem bezpośrednio nawiązujący do gatunku, ale de facto z nim wspólnego za wiele nie miał. Niestety nie jest to zbyt udany film, momentami przeraźliwie rozciągnięty i bez pomysłu na siebie. I to pomimo znakomitej obsady. Dario Argrnto był i zawsze będzie najwybitniejszym twórcą w gatunku, człowiekiem, który rozpowszechnił go na cały świat dając nam niezwykłe horrorym których nie sposób zapomnieć. Bez niego giallo byłoby tylko kolejnym szeroko zapomnianym gatunkiem o którym wspominano by jedynie w rzeczowych podręcznikach na najbardziej zaawansowanych studiach filmowych. Celowo tutaj nie wspomniałem o kilku pomniejszych jego filmach, które albo z giallo mają mało wspólnego, albo nie warto o nich wspominać (w tym jego okropny, ostatni jak dotąd film Dracula 3D). Jednakże zabierając się za jego filmografię warto jednak mu dać szansę od początku do końca. Bo Dario Argento wielkim reżyserem jest. I jeszcze może nas wszystkich zaskoczyć.
GIALLO reprise
Sam gatunek można rozdzielić na trzy główne nurty o których między wierszami już wspominałem: okultystyczny horror, psychologiczny thriller i erotyzujący kryminał. Wszystkie trzy wiele razy były ze sobą miksowane na wiele sposobów, powstało też wiele odłamów mniej lub bardziej kanonicznych dla gatunku. Z całą pewnością należy jednak przyznać, że dziś na giallo należy spoglądać jako na jeden z najbatrdziej spektakularnych i psychodelicznych nurtów kina, który ma niebagatelny wpływ na wygląd dzisiejszego kina, a wielu reżyserów wprost przyznaje, że inspirują się całym ruchem. W ciągu dwóch dekad oficjalnego życia giallo nakręcono blisko pół tysiąca gialli, bardzo duża część z nich jest już niedostępna i zapomniana. Wiele z nich również zniszczono bezpowrotnie i nie ma już szans na ich odzyskanie. Giallo jako gatunek posłużył, jak już powyżej napisałem, jako podstawa do chyba najbardziej rozpowszechnionego gatunku horroru, czyli slashera, ale także dał podwaliny pod kino gore, oraz wpłynął na kino z psychopatami w tle. Całkiem sporo jak na niszowy gatunek kina. Teraz przejdźmy do współczesnego kina giallo. Ktoś zapyta: Ale jak to? Ten gatunek już nie istnieje! Owszem, ale współczesne kino przemyca wiele zapożyczeń wprost z gialli. Spórzmy na kino Refna i jego Drive lub Only God Forgives neonowe, plastyczne i epatujące przemocą thrillery kryminalne w nietuzinkowym wydaniu z elektryzującymi, rockowymi ścieżkami dźwiękowymi, niemalże jakbym pisał o filmach Dario Argento, ale jeżeli to mało przekonujący argument to sięgnijcie po inny film Refna, Neon Demon. Ten psychozujący, okultystyczny horror jest czystym giallo od podstaw, gdzie forma pełni rolę nadrzędną. Ale sięgnijmy troszkę dalej, lata 90 w Stanach zjednoczonych były rozkwitem brutalnych thrillerów kryminalnych, a wśród nich było mnóstwo filmów inspirowanych kinem giallo, spójrzcie na Nagi Instynkt Verhoevena i powiedzcie, że to nie giallo. Sugestywny, pięknie nakręcony film, gdzie klimat zbudował jego kult. Również niesławny erotyk Barwy Nocy z Brucem Willisem jest pełen odniesień do gatunku i czerpie garściami z jego założeń. Współczesne kino poza Refnem wciąż czerpie i czerpać będzie z tego nurtu, czy to pod postacią mrocznego thrillera Twarze w tłumie (ten sugestywny klimat ratuje cały film), czy Black Swan nagrodzony Oscarem skandalizujący thriller psychologiczny z 2010 roku, który pod otoczką realizmu był całkowicie angażującym i pochłaniającym horrorem. No i koniec końców kino Quentina Tarantino jest czystym przejawem fascynacją giallami. Pulp Fiction i Wściekłe Psy to przykłady najbardziej znane i najbardziej zainfekowane tym gatunkiem. Od scenografii po zdjęcia i duszny klimat. Kino azjatyckie również nie unika tematu i mamy przecież psychopatyczne kino Takashiego Miike czy brutalne kino noir mojego ulubieńca, Takeshiego Kitano. Każdego roku można znaleźć w kinach filmy, które mniej lub bardziej bezpośrednio nawiązują do tej tradycji. Przypomnijcie sobie przecież niesamowicie klimatyczne obie części Johna Wicka i mroczne horrory ze stajni A24 (Hereditary czy February). Warto też wspomnieć, ze Włosi (na emigracji w Argentynie) również powracają coraz częściej do ich wynalazku, a najbardziej wartymi uwagi są bracia reżyserzy Luciano i Nicholas Onetti, których kino to czystej wody giallo. Już ich argentyński deniut Sonno Profondo jest zewem kina totalnym, ale dopiero Francesca z 2015 roku pokazuje nam film niemalże wybitny, który można postawić obok dzieł Bavy i Argento. Brutalny thriller, wymieszany z psychodelicznym horrorem jest odą do gatunku i niezwykle pięknym plastycznie dziełem. Dla każdego fana gatunku totalne must-see. Jak widzicie kino giallo ma niezwykły wpływ na niemalże każdy z gatunków kina i z ekscentrycznego ruchu stał się kamieniem milowym w historii. Giallo mimo śmierci wciąż żyje i nie sądzę byśmy szybko o nim zapomnieli. Myślę, że ten potwornie długi wywód bardzo jasno wyjaśnia czym jest giallo i jednocześnie w całości jest moim peanem na cześć jednego z najwybitniejszych odłamów w całej nowoczesnej historii kina. Nie sposób było tutaj oczywiście wspomnieć o innych przedstawicielach giallo, bo ten i tak już długi tekst rozrósłby się do tytanicznego rozmiaru, ale nie można pominąć oczywiście Aldo Lado, Michelle Soavi czy Pupiego Avati, któ®zy również mieli niebagatelny wpływ na gatunek. Oczywiście większość filmów giallo to rzeczy robione tanim kosztem, z okropnym aktorstwem i jeszcze gorszym scenariuszem, ale taki już urok tego kina. Kina, które swoim artyzmem wyprzedziło czasy o kilka dekad, a nowatorkim podejściem do kręcenia, scenografii czy oświetlenia do dziś może być stawiane na piedestale najpiękniejszych technicznie filmów jakie kiedykolwiek powstały. I to jest prawda o której nie należy zapominać, gdyż kino nie zawsze musi pełnić rolę pouczającą, może być również pięknym dziełem sztuki dla samej sztuki. Bo sztuka łagodzi obyczaje i powoduje dyskusje. Ale o takiej sztuce nie wypada nie dyskutować. Giallo koniec końców wywodzi się z kina suspensu Alfreda Hitchcocka i gotyckich horrorów. A połączenie dwóch niezwiązaych ze sobą gatunków mogło nie wypalić. A jednak wypaliło. Kino włoskie jest pełne złych filmów, samo kino giallo to w przeważającej części szrot, ale te najważniejsze dzieła mają wiekopomny wpływ na całe kino jakie znamy. Finito.
Kino giallo jest miłością do sztuki, przemocy i seksu. Czyli jest tym, czym jest kino po prostu.
P.S. Nowa wersja Suspirii to też czyste giallo na sterydach. A najlepszy film 2018 roku, czyli Mandy to już giallo wody czystej.
Teraz siadać do oglądania i zapoznawać się z tym jakże bogatym, kiczowatym i niesamowitym gatunkiem filmowym. Każdy z was bedzie miał wtedy własną interpretację czym jest kino giallo.
Z nieustającą miłością do kina dla Dobrego Horroru,
Stanisław Gerle.