„Eksperyment Belko” to film z gatunku, jak ja to sobie nazywam (chyba już kiedyś nawet o tym pisałem), ESCAPE MOVIE lub DEADLY GAME MOVIE. Protoplastą tego typu fabuł są dwa klasyczne już obrazy, mianowicie „Piła” oraz „Cube’ ale oczywiście przykładów jest więcej. Wystarczy wspomnieć „Would You rather”, „Truth or dare”, „Exam” „The Circle”. Wiadomo o co chodzi? Generalnie, choć różnice w fabułach wspomnianych filmów są spore, wspólny mianownik jest oczywisty. I do tego worka należy wrzucić też „Belko experiment”.
Gdy zacząłem oglądać pojąłem jednak, że opisywany film różni się „ciut” od większości wspomnianych we wstępie recenzji obrazów. Przyjrzymy się fabule. Otóż w wieżowcu pewnej tajemniczej korporacji zostaje uwięzionych 83 (!!!) jej pracowników. Ktoś sterując instalacjami w budynku, odcina go przeciwpancerną powłoką i daje uwięzionym jedno zadanie. Jeśli w ciągu dwóch godzin nie umrze 30 z nich, zginą wszyscy. Oczywiście pracownicy biurowca z początku uważają to za żart, ale gdy głowy kliku z nich malowniczo wybuchają, przestaje im być do śmiechu. A zegar tyka.
Jak widać po opisie, schemat fabularny „deadly game movie” został w „Eksperymencie Belko” maksymalnie uproszczony a jednocześnie doprowadzony do ekstremum, spotęgowany i pozbawiony pseudofilozoficznych i psychologicznych zapychaczy. Nie ma też jakoś szczegółowo zarysowanych profili psychologicznych bohaterów (pewnie i tak byłyby to schematycznie przydzielone role w grupie), bo jak wspomniałem, uczestników gry jest (delikatnie mówiąc) sporo. Bohaterem jest zbiorowość postawiona przed najprostszym, skrajnym dylematem- „zabijasz czy dajesz się zabić?”, „jesteś drapieżnikiem czy ofiarą?” Łopatologiczne? Na pewno. Ale czy nienośne i nieciekawe? To już niekoniecznie. Oczywiście można fabułę potraktować jako metaforę wyścigu korposzczurów, którego uczestnicy są pozbawieni nie tylko moralności, ale i instynktu samozachowawczego (pracownicy korporacji nie interesowali się, czym, się firma zajmuje, a nawet dali sobie wszczepić jakieś ustrojstwa do mózgu), ale nie to w gruncie rzeczy w seansie chodzi „Belko eksperyment” to przede wszystkim trzymająca w napięciu, nie pozwalająca się nudzić, nastawiona na akcję, krwawa jazda.
I ogląda się to bardo dobrze. Na ekranie od początku dzieje się bardzo dużo, nie ma żadnego spowolnienia akcji a suspens aż wylewa się z ekranu. I to nie do końca prawda, że bohaterem jest tylko i wyłącznie zbiorowość. Kilka postaci jest zarysowanych troszkę szczegółowiej, ale nie na tyle, żeby wytypować głównych bohaterów. To też jest w sumie pozytywną sprawą, bo osobiście na przykład nie byłem w stanie przewidzieć zwycięzcy gry. No i trzeba też wspomnieć, że im dalej w las, tym większa jatka. I jest to jatka miła w oglądaniu. Ale muszę też powiedzieć, że miałem wątpliwości, co do tego, jakie będzie zakończenie. Spodziewałem się jakiegoś szaleńca, który niczym architekt w matriksie zacznie mętnie prezentować jakiś pseudofilozoficzne brednie. I niby tak się stało, ale nie do końca. I chociaż miałem wrażenie, że twórcy polecieli lekko na łatwiznę, to jednak to, co się stało na końcu jakoś mi pasowało do ogólnego klimatu masakry „eksperymentu”. No i oczywiście niejednoznacznie zasugerowano sequel, więc może temat, zostanie rozwinięty. Jeśli nie, to faktycznie, twórcy poszli na łatwiznę, więc jednak pod koniec mamy lekki zawód.
„Eksperyment Belko”, mimo łopatologicznej fabuły, pewnej naiwności i lekko rozczarowującego zakończenia, jest obrazem dającym sporo frajdy. Wciąga od samego początku i nie puszcza do końca. Suspens jest, rzeźnia jest, zwroty akcji są, wszystko na swoim miejscu. Oczywiście to nie horror, tylko thriller, ale co z tego? Ja seans zaliczam do całkiem udanych.
http://horroryonline.pl/film/the-belko-experiment-2016/5544