SEED
–
SEED: SKAZANY NA ŚMIERĆ
Pamiętacie jak ostatnio mówiłem, że Bollowi nie zdarzyło się jeszcze wyreżyserować żadnej perełki? Wciąż podtrzymuję to zdanie, ale przyznam się bez bicia, że film ten zapowiadał się naprawdę świetnie…
Już od pierwszych scen osoby, które wpadają w stan katatonii gdy są świadkami maltretowania zwierząt po prostu puszczą pawia, lub ze łzami w oczach wyłączą film.
Ukazane są tam bowiem PRAWDZIWE sceny okaleczania zwierzaków przez zwyrodnialców zajmujących się pozyskiwaniem skór. Sceny są kurewsko dosadne, więc sumiennie ostrzegam osoby o słabej psychice przed odpaleniem tego filmu… ewentualnie możecie przewinąć pierwsze kilka minut.
Mówiąc, że zapowiadał się świetnie nie mówię oczywiście o wspomnianych sekwencjach mordu zwierząt, co to, to nie.
Chodzi mi raczej o prosty, acz okraszony ciekawymi scenami scenariusz, w którym seryjny morderca zostaje dwukrotnie rażony prądem na krześle elektrycznym i na żywca pochowany w trumnie na cmentarzu.
Udaje mu się jednak uciec i mścić się na tych, którzy pozwolili, by jeszcze dychając zaprzyjaźniał się z pracowitymi, wyrabiającymi nadgodziny robalami.
Wstęp jest mocny i wciągający, później następuje piętnastominutowa pogoń za mordercą w czeluściach czyjejś dupy (nie uwierzycie jak tam było ciemno), co niezbyt mi się podobało.
Następnie znów zaczyna się ciekawie i po raz kolejny napięcie zaczyna klapnąć, niczym kuśka siedemdziesięciolatka.
Pomimo, że film nie trzyma równego poziomu, to kilka scen jest naprawdę świetnych i jest na czym zawiesić oko.
Nie wiem czy będziecie się na tym dobrze bawić, ale przyznać trzeba, że jeśli lubicie mocne sceny, nie powinniście się poczuć zawiedzeni.
Dla zainteresowanych:
Werdykt:
Jeden komentarz
O kuźwa 😀 Georges Melies miał lepsze efekty specjalne, a było to ponad sto lat temu 😀