ACROSS THE RIVER
–
PRZEZ RZEKĘ
Nudzą was recenzje filmów, w których rzut wątrobą jest najefektywniejszą zagrywką na jaką stać scenarzystów? No to możecie w końcu uśmiechnąć mordki, ponieważ przygotowałem dla was coś intrygującego.
Wyobraźcie sobie samotnika, który zamiast przesiadywać w barach i chlać na umór jak zwykły człowiek postanawia wyruszyć w dzicz, by z wrzaskiem gonić dziki, płoszyć sarny i zajadać się mchem.
Gdy jednak przekracza rzekę, matka natura postanawia nietęgo się wkurwić i nie wiedzieć czemu podpuszcza nurt wodny do harców, jakich nie powstydziłby się nawet najbardziej zdeprawowany komiwojażer.
Słowem, gość nie może już przekroczyć zabójczej wody i zmuszony jest czekać na to, co przyniesie los.
Dostając się do opuszczonej wioski adaptuje dla siebie pokaźną, acz starą chałupę i wegetuje tam przez kawał czasu niepokojony przez dwie dziwaczne, wyglądające jak gówno na wiosnę siostry.
Dialogów nie ma tu za wiele, akcji też tyle, co kot napłakał, ale produkcja ta jest naprawdę interesująca.
Postawiono tu na minimalizm, ponure plenery i motyw samotności, co zdecydowanie wyszło temu dziełu na dobre.
Jeśli macie chęć na niezbyt miły, choć dość spokojny film to walcie jak w dżunglę, tylko nie drzyjcie się później, że nie wasze oczy nie doświadczyły scen gwałtów, kanibalizmu i takich tam innych.
Dla zainteresowanych:
Werdykt:
Jeden komentarz
Szał! Będzie na dzisiaj jak znalazł 😉