Twarde narkotyki są złe, pamiętajcie o tym ludziska. Przez ich zgubny wpływ ludzie wkładają twarze w mrowisko, myśląc że są mrówkojadami, podsmażają czajnik na patelni czy też łamią sobie kolana tańcząc w rytm pracującej na ulicy glebogryzarki.
Facet, który gra pierwsze skrzypce w tym krótkometrażowym filmie z pod znaku układu scalonego, chce poprawić swoją siłę, szybkość i inne parametry fizyczne, które zapewne mają służyć mu do poprawienia jego statusu społecznego.
By zyskać szacun na dzielni, typek przyjmuje wspomagacz, który faktycznie zwiększa jego tężyznę fizyczną, ale po jakimś czasie, z jego ciałem zaczynają się dziać arcyciekawe rzeczy, które jednocześnie wprawiają go w przerażenie. Z resztą, obczajcie plakat, to zakumacie o co mi chodzi.
Wpadając w panikę, ale jednocześnie zachowując zdumiewającą jasność umysłu stara się skontaktować z dilerem, od którego kupował tytułowego „Mecha” i dowiedzieć się co dzieje się z jego organizmem oraz co ważniejsze, wykombinować jak cofnąć przerażający proces.
Niestety, właśnie w tym momencie zaspoilerowałem wam całą fabułę tego trwającego ponad pięć minut filmiku i po przeczytaniu tej recenzji nic was już nie zaskoczy. Dzieło to polecił mi brachol, którego nauczyłem się uważnie słuchać, odkąd bezczelnie olałem kilka jego cennych propozycji… sorka brat.
W każdym razie, jest naprawdę nieźle i choć miałem lekką nadzieję na trochę więcej cyborgizacyjnych tricków oraz bebechów, to każdy fan science fiction powinien wygospodarować chwilkę i przyjrzeć się tej produkcji.